Popularny "Franz" przyznaje, że już w kwietniu, podczas pierwszej rozmowy o przedłużeniu kontraktu z Lechem odniósł wrażenie, że nic z tego nie będzie. " Nie zaiskrzyło. Może kryzys też dał się Lechowi we znaki? Może potrzebowali zmian? Może prezes Jacek Rutkowski uznał, że za długo już pracuję? - zastanawiał się były już trener poznańskiej drużyny, zapewniając że nie martwi się o swoją przyszłość. "Kilku menedżerów szuka mi roboty, ale zastrzegłem, że nie muszą stawać na głowie. Mogę poczekać, choć na pewno nie będzie to pół roku czy rok. Kilka miesięcy to dla szkoleniowca maksymalna dawka odpoczynku. Jak się zleci z karuzeli to później można już na nią nie wskoczyć" - uważa. Smuda zaznacza, że przede wszystkim interesuje go praca w Polsce: "Robisz coś dla swoich, dla Polaków. Jesteś u siebie. Sukcesy są doceniane przez swoich kibiców" - twierdzi i dodaje: "Jak gdzieś dostanę pracę to zechcę mieć wpisaną klauzulę, że mogę odejść, gdy zaproponują mi reprezentację. Ale na razie jestem bezrobotny, więc żadne klauzule nie są potrzebne. W Lechu mieliśmy dżentelmeńską umowę, że w razie objęcia reprezentacji będę mógł odejść. Lech był w porządku. Złego słowa nie powiem na ten klub. Kto wie, może tam jeszcze popracuję. Bo z tym przysłowiem o rzece to musi być jakiś kit".