Kapitan drużyny zaznaczył, że zawodnicy "włożyli masę pracy w jak najlepsze przygotowanie się do długiego turnieju, a w każdy mecz dużo sił i serca". Przeżywali różne chwile, od smutku do radości, od wzlotów do załamań. "To była karuzela wszystkich uczuć" - podsumował. Szmal podkreślił wielką rolę trenera Bogdana Wenty, nie tylko w sferze szkoleniowej, ale i psychologicznej, zwłaszcza w scaleniu drużyny. "Szesnastu zawodników, każdy o innej psychice, inaczej reagujący, przeżywający. I teraz trzeba stworzyć jedną rękę, jedną pięść, bo czasem jest tak, że nie wie lewa, co robi prawa. A tu musi być jedność. Nie jest łatwo to osiągnąć. Ale to się udało trenerowi i za to jesteśmy mu wdzięczni, bo tworzymy wielką rodzinę" - powiedział bramkarz reprezentacji i niemieckiego klubu Rhein-Neckar Loewen. Zaznaczył, że Bogdan Wenta starał się jak mógł odpowiednio zmotywować do walki całą drużynę i każdego z osobna, choć wszyscy wiedzieli po co do Austrii przyjechali. "Jesteśmy profesjonalistami i nie trzeba było nam uświadamiać celu, do jakiego zmierzamy. Ale czasami odpowiednie słowa dodatkowo mobilizują. Każdy z nas na swój sposób koncentrował się do meczu. Jedni woleli rozmawiać, inni chcieli wyciszyć się, ale przed wyjściem na boisko wszyscy słuchaliśmy w szatni muzyki" - powiedział Szmal, który został wybrany do najlepszej siódemki mistrzostw. Szczypiornistów do walki zagrzewały te same rytmy, które towarzyszą bokserowi Tomaszowi Adamkowi, gdy wychodzi do ringu. Przyznał, że po raz pierwszy w karierze uhonorowano go tytułem najlepszego bramkarza w tak prestiżowej imprezie, chociaż wcześniej grał w mistrzostwach świata i turnieju olimpijskim w Pekinie. "To zasługa zespołu, kolegów, którzy stoją przede mną. Ten tytuł przyznano mi dzięki nim" - podkreślił urodzony w Zawadzkiem Szmal. Tym razem rodziców nie zdołał odwiedzić, bowiem w poniedziałek odleciał z Warszawy do Niemiec. Bartosz Jurecki nie chciał oceniać poziomu sędziowania. Przyznał jednak, że po obejrzeniu na wideo półfinałowego meczu z Chorwacją, zgadza się z opiniami, iż wynik spotkania wypaczyli arbitrzy z Norwegii. "Wejście do najlepszej czwórki przyjęliśmy z radością, ale mówiliśmy sobie, że prawdziwe mistrzostwa dopiero się zaczynają. Mobilizowaliśmy się już następnego dnia po tym sukcesie. Całym sercem był przy nas trener Wenta, który jakby mógł, wszedłby na boisko i grał. Marzyliśmy o medalu, to był nasz cel numer jeden. Niestety, nie udało się ..." - powiedział urodzony w Kościanie Jurecki, występujący w Bundeslidze, w zespole SC Magdeburg. CZYTAJ TAKŻE: Miliony na Orłach Wenty! Apel prezydenta: Zorganizujmy MŚ szczypiornistów Orły Wenty czują niedosyt Orły Wenty już w Polsce i w szoku