Ekstraklasa: Wyniki, tabele i strzelcy - Kliknij! Przed niedzielnym meczem Śląska z Koroną Kielce we Wrocławiu, trener gospodarzy Orest Lenczyk zapowiadał, że rywale nie przyjadą na Oporowską grać w piłkę. Według doświadczonego szkoleniowca Korona miała we Wrocławiu przede wszystkim walczyć. Wystarczyło obejrzeć kilka minut pierwszej połowy spotkania, by raz jeszcze przekonać się, że Lenczyk na polskim futbolu zjadł zęby i zna się na nim jak mało kto, bo w pierwszej połowie meczu we Wrocławiu kibice oglądali słabiutki mecz. Nie tylko Korona, ale i Śląsk skoncentrowały się przede wszystkim na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki i w konsekwencji podbramkowych sytuacji było jak na lekarstwo. Na pierwszy celny strzał kibice na stadionie Śląska musieli poczekać do 20. minuty, kiedy to Piotr Ćwielong uderzył z linii pola karnego. Piłka po strzale skrzydłowego gospodarzy trafiła jednak wprost w ręce bramkarza Korony - Zbigniewa Małkowskiego. 10 minut później Ćwielong znowu dał o sobie znać. Tym razem aktywny zawodnik Śląska zakręcił obrońcami Korony i uderzył w długi róg, ale futbolówka poszybowała ponad poprzeczką bramki gości. Korona w końcówce pierwszej połowy próbowała szybkich kontrataków, ale obrońcy Śląska radzili sobie z Andrzejem Niedzielanem, albo snajper kielczan był łapany w pułapki ofsajdowe. Dowodem bezsilności obu zespołów w pierwszych 45-ciu minutach był strzał Hernaniego z odległości... 40 metrów. Obrońca Korony strzelił jednak tyleż mocno, co bardzo niecelnie. Piłka po jego uderzeniu minęła słupek bramki Śląska o dobre pięć metrów. Trener Marcin Sasal musiał w szatni ostro skrytykować swoich podopiecznych, bo od początku drugiej połowy ruszyli oni na gospodarzy i zaczęli tworzyć groźne sytuacje. Kilka chwil po wznowieniu gry o krok od zdobycia gola był Edi Andradina. Piłka po strzale kapitana Korony przeleciała jednak minimalnie ponad poprzeczką bramki Mariana Kelemena. W odpowiedzi Ćwielong ograł w ładnym stylu Pawła Golańskiego i huknął ile sił w nodze z 15 metra od bramki Korony. Małkowski pewnie tym razem by skapitulował, ale piłka przemknęła nad poprzeczką jego bramki! Jeszcze bliżej szczęścia był w 70. minucie Piotr Celeban, który doszedł do idealnego dośrodkowania od Sebastiana Mili, ale jego strzał głową obronił w wielkim stylu bramkarz gości! Swoją szansę na gola miał za moment najlepszy snajper Korony - Andrzej Niedzielan, ale po szybkim kontrataku i strzale popularnego "Wtorka" piłka minęła słupek bramki Śląska o centymetry. Bardziej dokładny niż Niedzielan był po chwili Pavol Stano, który wykorzystał zamieszanie pod bramką gospodarzy i silnym strzałem wyprowadził Koronę na prowadzenie. Śląsk ruszył do odrabiania strat, ale chaotyczne ataki gospodarzy nie zrobiły większego wrażenia na dobrze grających w defensywie piłkarzach Korony. Gdy nawet pod bramką kielczan było groźnie, świetnymi interwencjami popisywał się Małkowski. Bramkarz Korony wspaniale wybronił uderzenie Mili z 89. minuty, a w samej końcówce pewnie wyłapywał uderzenia głową Przemysława Kaźmierczaka. Porażka z Koroną to dla Śląska pierwsza strata kompletu punktów odkąd drużynę prowadzi trener Orest Lenczyk, czyli od 14. kolejek! Z kolei piłkarze Marcina Sasala po beznadziejnym początku wiosny wracają do walki o europejskie puchary. "Złocisto-krwiści" tracą tylko jeden punkt do Lechii Gdańsk zajmującej trzecią pozycję (miejsce premiowane awansem do kwalifikacji Ligi Europejskiej). Po meczu powiedzieli: Trener Korony Kielce Marcin Sasal: "Pierwszą połowę chcieliśmy zagrać zachowawczo, żeby nie stracić bramki i to nam się udało. Przed drugą uczulałem zawodników, żeby czekali na swoje szanse, bo Śląsk musi się otworzyć i gdy taka sytuacja rzeczywiście się zdarzyła, to wtedy Niedzielan był w sytuacji sam na sam. To był przełomowy moment, a bramkę zdobyliśmy po stałym fragmencie gry. Później trzeba było się tylko bronić. Na zwycięstwo czekaliśmy bardzo długo i cieszę się, że w końcu udał nam się przełamać. Szczęście do nas wróciło, a ostatnio nie mieliśmy go wiele". Trener Śląska Wrocław Orest Lenczyk: "Stało się, ale trener jest zawsze w takiej sytuacji, że na końcu przegrywa. Szkoda, że to nie ja przegrałem tylko drużyna. Mecz nieudany, z zespołem, który wywalczył zwycięstwo po błędzie naszego bramkarza. Przegrała drużyna, która nie znalazła antidotum na obronę Korony, która w pewnym momencie ustawiła się na 25. metrze i wybijała piłki. Nie potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacji do oddania strzału, a rywal był na tyle groźny, że każdy kontratak był niebezpieczny i kosztował zawodników dużo sił". Śląsk Wrocław - Korona Kielce 0-1 (0-0) Bramka: 0-1 Pavol Stano (74). Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Tadeusz Socha, Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Mariusz Pawelec - Łukasz Madej, Dariusz Sztylka (78. Sebastian Dudek), Przemysław Kaźmierczak, Sebastian Mila, Piotr Ćwielong (78. Waldemar Sobota) - Cristian Omar Diaz (67. Łukasz Gikiewicz). Korona Kielce: Zbigniew Małkowski - Paweł Golański (88. Piotr Malarczyk), Hernani, Pavol Stano, Tomasz Lisowski - Jacek Markiewicz, Grzegorz Lech (75. Sander Puri), Vlastimir Jovanovic, Maciej Korzym (68. Dirceu Da Silva), Edi Andradina - Andrzej Niedzielan. Żółta kartka - Śląsk Wrocław: Dariusz Sztylka, Łukasz Madej. Korona Kielce: Vlastimir Jovanovic. Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 8˙000. Śląsk Wrocław - Korona Kielce: Tutaj prowadziliśmy relację LIVE - Kliknij!