Tym razem trener Orest Lenczyk niemal przez całe spotkanie grał tą samą jedenastką. W trakcie pojedynku zrobił zaledwie trzy zmiany - tak jak w meczu ligowym. Już kilka minut po pierwszym gwizdku po dokładnym podaniu Sebastiana Mili w sytuacji sam na sam z bramkarzem rywali znalazł się Remigiusz Jezierski, jednak rumuński golkiper wybił piłkę na róg. W 9 minucie po rzucie rożnym strzału z półobrotu próbował Dariusz Sztylka, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. Zaledwie sześćdziesiąt sekund później Jezierski odzyskał piłkę w środku boiska i podał do Przemysława Kaźmierczaka, którego potężny strzał lewą nogą przeszedł niedaleko słupka. Po chwili doskonałą sytuację ponownie miał Jezierski - napastnik Śląska uderzył technicznie, a piłka o centymetry minęła słupek bramki rywali. W pierwszej połowie Otelul rzadko tworzył zagrożenie pod bramką Śląska. Rumuni próbowali zaskoczyć Mariana Kelemena tylko stałymi fragmentami gry, ale słowacki golkiper bez kłopotu radził sobie z wyłapywaniem tych dośrodkowań. W przerwie w ekipie rywali doszło do kilku zmian, a Śląsk kontynuował grę tym samym składem. Pięć minut po wznowieniu meczu Łukasz Gikiewicz strzałem z pierwszej piłki bez powodzenia usiłował zaskoczyć bramkarza. W 51 minucie po dośrodkowaniu Sebastiana Mili i strzale głową Piotra Celebana piłka wreszcie wpadła do bramki, sędzia jednak gola nie uznał, dopatrując się pozycji spalonej. Niedługo później uderzenie Mili z wolnego przeszło obok słupka. W drugiej połowie Otelul zdecydowanie lepiej radził sobie w ofensywie. W 59 minucie Marian Kelemen świetną interwencją zdjął piłkę z głowy napastnikowi rywali. Niedługo później bramkarz Śląska popisał się efektowną paradą, wybijając mocno uderzoną futbolówkę na rzut różny, a po chwili w groźnej sytuacji dobrze piąstkował. Mimo śmielszych ataków lidera rumuńskiej ligi, to Śląsk powinien był wyjść na prowadzenie. W 65 minucie Dariusz Sztylka dobrze podał do Tadeusza Sochy. Obchodzący we wtorek 23. urodziny obrońca Śląska ruszył prawy skrzydłem, ograł dwóch rywali i wrzucił piłkę w pole karne. Tam dopadł do niej Mila i silnie strzelił, lecz zamiast do bramki, trafił w Łukasza Gikiewicza. Niewykorzystane sytuacje zemściły się na Śląsku dwukrotnie - najpierw w 74 minucie, po zaskakującym strzale z dystansu, a następnie w 79 minucie, gdy po rzucie rożnym w zamieszaniu w polu karnym piłka niespodziewanie odbiła się od piszczela jednego z rumuńskich zawodników i wpadła do bramki. W ostatnich minutach Śląsk mógł zmniejszyć rozmiary porażki, a nawet wyrównać, jednak najpierw próba lobu autorstwa Piotra Ćwielonga okazała się odrobinę za mocna, a następnie strzał głową Przemysława Kaźmierczaka przeszedł obok słupka. Otelul Galati - Śląsk Wrocław 2-0 (0-0) Bramki: Pena 74, Viglianti 83 Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Fojut, Spahić - Sobota (73 Madej), Sztylka, Kaźmierczak, Mila - Ł. Gikiewicz (82 Gancarczyk) - Jezierski (64 Ćwielong)