Ajax, czyli podupadły kolos, czterokrotny triumfator Pucharu Europy podobnie jak Barcelona, który jednak w ćwierćfinale Champions League nie grał aż od ośmiu lat, przybywa dziś na Santiago Bernabeu marząc o remisie. Przed rokiem, jeszcze z Luisem Suarezem w ataku i Maartenem Stekelenburgiem w bramce Holendrzy przegrali z Realem gładko 0-2, a potem aż 0-4 w Amsterdamie. Trener Frank de Boer szukał więc dobrej rady u ludzi, którzy dobrze znają zespół Jose Mourinho. Pomysły te same, ale różni wykonawcy Pełniący funkcję doradcy w Ajaksie Johan Cruyff jest od dłuższego czasu naczelnym krytykiem Mourinho. Uważa, że piętą achillesową jego drużyny jest druga linia, gdzie "Królewscy" mają graczy o znanych nazwiskach, nieumiejących jednak nawiązać ze sobą współpracy. Im więcej będzie się więc decydowało w środku pola, tym lepiej dla gości z Amsterdamu. Innym z doradców de Boera był Pep Guardiola, który zalecił grę odważną, wysoki pressing i jak najdłuższe utrzymanie piłki. Kłopot może polegać na tym, że trenerzy Ajaksu i Barcelony mają kompletnie innych wykonawców do realizacji swoich taktycznych idei. Tylko obrona poniżej godności Ajaksu? Rady Cruyffa i Guardioli nie wydają się na pierwszy rzut oka zbyt rozsądne. Real ma za sobą w tym sezonie pięć meczów w Primera Division i wszystkich rywali, którzy grali z nim otwarty futbol (Saragossa, Getafe, Rayo) odesłał do domu, z co najmniej czterema golami. Punkty zdobywali z nim tylko Levante i Racing schowane za podwójną gardą, zajmujące się niemal wyłącznie obroną swojej bramki. De Boer nie kryje, że remis na Bernabeu wziąłby w ciemno, ale wcielanie w czyn "taktyki strachu" byłoby poniżej godności jego drużyny. Ajax myśli o dzisiejszym meczu, plany Realu wybiegają znacznie dalej, po 10. Puchar Europy. Florentino Perez tego nie ukrywa, na niedawnym zgromadzeniu socios klubu otwarcie im to obiecywał. Jego płomienna przemowa była votum zaufania dla Mourinho, którego prezes Realu uważa za bezdyskusyjny nr 1 na świecie w swojej dziedzinie. Przypomniał, że na awans do półfinału Champions League "Królewscy" czekali od 2003 roku, "Mou" osiągnął go po 10 miesiącach pracy, a to, że nie zdobył trofeum "w najmniejszym stopniu nie było jego winą". Zakaźna choroba spiskowa Czyją było? Oczywiście sędziów. Sprawy sędziowskie wciąż nie schodzą z ust kibiców i pracowników Realu. Komentator dziennika "El Pais" uznaje, że teoria spiskowa wymyślona przez Mourinho, zaraziła w klubie z Madrytu wszystkich: od piłkarzy, przez fanów i trenerów, po prezesa. Ma ona jednak tę dobrą stronę, iż pokazuje jak mocnej pozycji dorobił się "The Special One". A przecież w ostatnich latach zmorą klubu z Bernabeu byli ubezwłasnowolnieni szkoleniowcy bez autorytetu. Część fanów Realu żyje jednak w swoistym rozdwojeniu jaźni. Teoria spiskowa nie jest rozwiązaniem na dłuższą metę. Wszyscy w klubie chcą triumfu w Champions League, a nie rewolucyjnych teorii demaskujących korupcyjne układy w światowej piłce. Dziennik "Marca" donosił, że po remisie z Racingiem gracze Realu odbyli wielką naradę i podjęli wspólną decyzję, iż nie będą się wypowiadali w kwestiach sędziowania, zwłaszcza po meczach, w których sami wypadli bardzo źle. Stajesz w obronie sędziego, lądujesz w rezerwie! Czy Mourinho pozwoli im na to? Wątpliwa sprawa. Kiedy po spotkaniu w Zagrzebiu z Dinamem na inaugurację Champions League, Sergio Ramos próbował rozgrzeszać arbitra z tego, że nie wyrzucił rywala z boiska po faulu na Ronaldo, trener Realu w następnym meczu karnie wysłał go na ławkę. Część piłkarzy z Madrytu nie ma jednak problemu z powtarzaniem tego, co podoba się "The Special One". "Dlaczego Mou i Ronaldo wygwizduje się na obcych stadionach? Bo są najlepsi na świecie i wszyscy im zazdroszczą" - wyjaśnia Pepe. Jak zmierzył jeden z dziennikarzy, owacja na cześć Mourinho podczas zjazdu socios Realu trwała dokładnie 42 sekundy. Perez przekonywał, że trener nie niszczy senorio - czyli wizerunku klubu dżentelmenów, ale swoją demaskatorską i odważną postawą wręcz buduje go od nowa. A więc madrycki kolos wciąż będzie bezkompromisowo walczył z otaczającymi go spiskami, zawiścią i całym złym światem. Czy na końcu tej drogi znajdzie 10. Puchar Europy? Czas pokaże.