<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/legia-warszawa-wisla-krakow,498">ZOBACZ ZAPIS RELACJI NA ŻYWO!</a> Po tym zwycięstwie podopieczni Jana Urbana zrównali się punktami z prowadzącą Polonią Warszawa. Obie drużyny mają na koncie po 21 pkt. Mecz Legia - Wisła został okrzyknięty jako kolejny po starciu warszawian z Lechem w Poznaniu hit jesieni. - W odróżnieniu od tamtego meczu, w którym wiało nudą, dzisiejszy mecz zasłużył na to miano - zauważył snajper Wisły Paweł Brożek. Bohaterem meczu na Łazienkowskiej był jednak nie "Brozio", tylko "fałszywy" napastnik Legii Bartłomiej Grzelak. Do niedawna wyśmiewany jeszcze przez kibiców warszawian piłkarz najpierw sprytnym strzałem z ostrego kąta dał gospodarzom wyrównanie, a później idealnym podaniem do Takesure Chinyamy zapewnił im pełną pulę. Legia imponowała szybkością, błyskotliwymi zagraniami Macieja Iwańskiego i Rogera, rajdami Macieja Rybusa i Miroslava Radovicia. Wisła odpowiadała ruchliwością na połowie rywala, z czasem coraz częściej stwarzała sytuacje strzeleckie. Tyle że niemiłosiernie je marnowała. - W pewnym momencie tego meczu pomyślałem sobie, gdzie byłaby Wisła, gdyby wykorzystywała chociaż połowę sytuacji stuprocentowych, a nie tylko 10 procent - kręcił głową po meczu Maciej Skorża. Zgadzał się z tym Jan Urban, ale dawał do zrozumienia, że jego zespół również miał swoje szanse. - Nie musieliśmy tego meczu wygrać, a wtedy być może powtórzyłby się scenariusz z zeszłego sezonu - Urban pił do zeszłorocznej jesieni, gdy Wisła przez siedem kolejek goniła Legię, ale jak już ją dorwała, to pokazała plecy i tyle ją warszawianie widzieli. W tym roku tak nie będzie m.in. dlatego, że w ostatnich sekundach meczu po wrzutce Arkadiusza Głowackiego najpierw "Brozio" z pięciu metrów strzelił z woleja, ale wspaniale interweniował Jan Mucha. Odbił mocno uderzoną piłkę, a dobitkę Andrzeja Niedzielana zatrzymali obrońcy. - Powinienem to strzelić. Uderzałem jednak z lewej nogi, a mówiłem już Wam kiedyś, że akurat tę mam do wsiadania do tramwaju - tłumaczył żartobliwie niepocieszony Paweł. Napastnik Brożek nie pomylił się za to w 34. min. Po akcji Marcina Baszczyńskiego z Wojciechem Łobodzińskim na prawej flance idealną wrzutką w pole karne do "Brozia" popisał się Tomasz Jirsak. "Brozio" uderzył z powietrza, nie bawił się w przyjmowanie piłki i Mucha nie miał szans. W sumie była to bliźniacza akcja w stosunku do tej, w której Paweł wypracował gola Ebiemu Smolarkowi w starciu ze Słowacją. Z tą różnica, że wówczas podawał mu Kuba Błaszczykowski, a w niedzielę godnie go zastąpił Jirsak. - Wydawało się, że Wisła może pójść za ciosem. Tymczasem bardzo szybko gospodarze wyrównali. Piotr Brożek nie przeciął podania Rogera do Bartłomieja Grzelaka, Cleber nie zablokował sprytnego strzału Bartka, bezradny był też Mariusz Pawełek. Po wyrównaniu na Łazienkowskiej zrobił się kocioł, jeszcze w 45. min drugiego gola mógł zdobyć Radović, został jednak zablokowany. Drugą połowę lepiej zaczęła Wisła. Była bardziej zdecydowana, Junior Diaz wprowadzony za Marka Zieńczuka początkowo przegrywał pojedynki z Rzeźniczakiem, w miarę upływu minut wspólnie z Piotrem Brożkiem robił jednak spory zamęt pod bramką rywali. Już w 53. min po rozegraniu "klepki" z Jiraskiem ponowne prowadzenie Wiśle mógł dać "Brozio". Mucha nie pozwolił jednak na to. Wspaniałą interwencją zatrzymał lidera klasyfikacji strzelców. Legia nie miała przewagi optycznej, ale wykorzystała pierwszą okazję, by strzelić gola, który rozstrzygnął o jej zwycięstwie. Marcin Baszczyński nie zdołał opanować piłki, aktywny Jakub Wawrzyniak zagrał na lewo do Grzelaka, ten podciągnął i dograł przed bramkę. Takesure Chinyama tylko na to czekał i z bliska pokonał Pawełka. Szał radości na trybunach, a w Wiśle spoglądanie jeden na drugiego - dlaczego zaspali stoperzy, co zrobił "Baszczu", gdzie byli defensywni pomocnicy? Legia wygrała ostatnie pięć spośród sześciu meczów z Wisłą. Wydarła jej Puchar Polski. Czy Jan Urban ma patent na Wisłę Macieja Skorży? - W starciu z dobrym trenerem można przegrać, ale ja tę porażkę jak każdą odbieram osobiście - przyznał Skorża, który pocieszał się tym, że jego zespół zagrał dobry mecz. Ma o czym rozmyślać Andrzej Niedzielan, który 10 minut przed końcem powinien wyrównać. - Ja już trzymałem ręce w górze, bo byłem przekonany, że jest gol. Szkoda - smucił się Patryk Małecki. Czy Legii łatwiej teraz będzie kroczyć po odebranie Wiśle mistrzostwa? - Taki mecz powinien nam dodać pewności, ale z drugiej strony z mistrzostwa nie zdobywa się tylko w meczach z Wisłą, czy Lechem, ale też z teoretycznie słabszymi zespołami - zauważył bohater meczu Bartłomiej Grzelak. Ze stadionu przy ul. Łazienkowskiej - Michał Białoński, Łukasz Piątek Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:1 (1:1) Bramki: 0:1 Paweł Brożek (34.) 1:1 Bartłomiej Grzelak (38.) 2:1 Takesure Chinyama (67.) Żółta kartka - Legia Warszawa: Takesure Chinyama, Roger Guerreiro. Wisła Kraków: Piotr Brożek, Mauro Cantoro, Andrzej Niedzielan. Sędzia: Robert Małek (Zabrze). Widzów 10 000. Legia Warszawa: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Dickson Choto, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Miroslav Radović, Maciej Iwański, Roger Guerreiro, Maciej Rybus (64. Tomasz Kiełbowicz) - Bartłomiej Grzelak (71. Martins Ekwueme), Takesure Chinyama (85. Mikel Arruabarrena). Wisła Kraków: Mariusz Pawełek - Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Cleber , Piotr Brożek - Wojciech Łobodziński (66. Patryk Małecki), Mauro Cantoro, Radosław Sobolewski, Tomas Jirsak (71. Andrzej Niedzielan), Marek Zieńczuk (46. Junior Diaz) - Paweł Brożek. Statystyki: Strzały: 15:13 Celne: 6:7 Faule: 18:21 Posiadanie piłki 47% - 53%