W środę piłkarze Legii mieli zaplanowany trening na stadionie Drukarza Warszawa na godzinę 11:30. Zajęcia rozpoczęły się jednak z 45-minutowym opóźnieniem gdyż zawodnicy i trenerzy wcześniej spotkali się z wiceprezesem Leszkiem Miklasem. Na treningu w Parku Skaryszewskim nie pojawił się napastnik Michal Hubnik, który wciąż nie może ćwiczyć z powodu naciągnięcia mięśnia dwugłowego. Zabrakło również Sebastiana Szałachowskiego, który nabawił się urazu w spotkaniu Młodej Legii oraz Tomasza Kiełbowicza i Dicksona Choto. Na Pradze pojawiło się za to kilku kadrowiczów. Normalnie z zespołem ćwiczył powołany do kadry młodzieżowej Michał Żyro, indywidualnie trenował Ariel Borysiuk, który rozegrał pełne 90 minut w meczu młodzieżówek Polski i Szwajcarii. Do normalnych obciążeń powrócił Inaki Astiz. Z Grecji nie wrócili jeszcze do Polski Jakub Rzeźniczak i Michał Kucharczyk, którzy w czwartek mają powrócić do reżimu treningowego. Legioniści po tradycyjnej rozgrzewce oraz grze w "dziada" pracowali nad skutecznością oraz schematami rozgrywania akcji. Trener Maciej Skorża stał z boku i obserwował. Czasem podpowiadał, czasem chwalił - tak było choćby w przypadku świetnego dogrania piłki przez Astiza. "Brawo Inaki, o to chodzi!" - zachęcał szkoleniowiec. Skorża bardzo długo wstrzymywał się z krytyką swoich podopiecznych, ale kiedy zajęcia się skończyły, wyraźnie widać było, że jest zwyczajnie wkurzony. Piłkarzom Legii dostało się porządnie za powielanie tych samych błędów, za to że nie wyciągają wniosków z tego jak tracą bramki i to samo robią podczas ćwiczeń. "Mam dość już przegrywania spotkań, nie chcę widzieć znów tak samo traconych bramek" - grzmiał Skorża, który wybucha niezwykle rzadko. Piłkarze Legii boisko opuszczali w minorowych nastrojach. O tym, czy reprymenda Skorży poskutkowała, przekonamy się już w sobotę, kiedy warszawianie zagrają z Ruchem Chorzów.