Romoeren został poproszony o wypróbowanie skoczni przez kierownictwo obiektu, lecz bez konsultacji z reprezentacją. Jego próba nie była oficjalna i nie była mierzona, więc pierwszy rekord, 106,5 metra, należy do Sagen. Jednak skok Norwega został nazwany w Norwegii "kradzieżą" i skandalem, a sprawa trafiła nawet do parlamentu. Kierownictwo norweskiej reprezentacji skoczków uważa, że czyn był haniebny i zamierza ukarać Romoerena, w najgorszym przypadku nawet odsunięciem od udziału w zawodach Puchar Świata w Lahti. "Decyzję o wymiarze kary podejmiemy jak najszybciej" - powiedział dyrektor reprezentacji Clas Brede Brathen. Otwarcie nowej skoczni było wydarzeniem narodowym. Premier Norwegii Jens Stoltenberg był po wybraniu w poniedziałek Sagen na pierwszego skoczka bardzo zadowolony. Podkreślał, że wybór kobiety jest odzwierciedleniem parytetów i równouprawnienia, o które od wielu lat walczy Norwegia. Skok Romoerena skomentował żartobliwie: "najlepszym dowodem na to, jak daleko zaszliśmy w naszej polityce równouprawnia jest fakt, że dzisiaj przedskoczkami przed kobietami są mężczyźni". Zbigniew Kuczyński