- Po przegranym inauguracyjnym meczu z Serbią wiele osób wieszało na naszej drużynie psy, ale ja wierzyłem i nadal wierzę w chłopaków - powiedział zawodnik TuS Nettelstedt-Luebbecke. W pierwszym spotkaniu drugiej fazy serbskich mistrzostw Polacy zagrają w sobotę ze Szwecją. - To bardzo dobrze zorganizowana, solidna i świetnie broniąca oraz mająca znakomitych skrzydłowych drużyna. Jednak z żadnego z tych atutów Szwedzi nie potwierdzili w przegranej 24:29 konfrontacji z Niemcami. Nie poznawałem tego zespołu i przecierałem oczy ze zdumienia. Reprezentacja Trzech Koron przeszła obok meczu, grała nonszalancko i lekceważąco. Tak fatalnej dyspozycji na pewno nie powtórzą, mimo to uważam, że Szwedzi absolutnie są w naszym zasięgu - zaznaczył Siódmiak. Podkreślił, że w zwycięskim meczu z Duńczykami (27:26), drużyna zagrała z wielką dojrzałością i determinacją, poza tym pokazała ogromny charakter. - Rewelacyjnie spisywaliśmy się w obronie, konsekwentnie i mądrze w ataku, gdzie umiejętnie rozciągaliśmy strefę rywali. Bardzo dobrze wyglądała też współpraca Grześka Tkaczyka z obrotowymi. Podkreśliłbym również świetną postawę praworęcznego Mariusza Jurkiewicza na prawym rozegraniu, co nie ułatwiało mu zadania - ocenił. Prawie 37-letni zawodnik zwrócił również uwagę na znakomitą dyspozycję Marcina Wicharego. - Bronił wspaniale. To w końcówce on, kiedy przyszło nam grać w osłabieniu, zatrzymał Duńczyków, którzy rzucali przecież z czystych pozycji. Dzięki jego interwencjom mieliśmy okazję do kontr, a dwie z nich wykorzystał Robert Orzechowski. Zresztą Piotr Wyszomirski też spisywał się bez zarzutu - przyznał były obrotowy reprezentacji Polski. Wskazał również na bardzo dobrą grę zespołu z kontrataku. - Rok temu w mistrzostwach świata w Szwecji kontra w ogóle nam nie wychodziła, tymczasem teraz funkcjonuje niemalże bez zarzutu. Płynnie przechodziliśmy pod bramkę rywali i wykorzystywaliśmy te sytuacje. Tak szybka gra nie byłaby możliwa bez świetnej postawy w defensywie - powiedział mistrz Polski i Szwajcarii (w 2007 roku). Srebrny i brązowy medalista mistrzostw świata komplementuje również trenera Bogdana Wentę. - Udanym taktycznym posunięciem okazała się zmiana systemu obrony z 6-0 na indywidualne krycie zawsze groźnego Mikkela Hansena, który w dotychczasowych meczach nie spisywał się jednak najlepiej. Zresztą cała jego drużyna nie prezentuje się zbyt dobrze. Dania w niczym nie przypomina zespołu, który rok temu został w Szwecji wicemistrzem świata - ocenił Siódmiak. Zawodnik TuS Nettelstedt-Luebbecke, autor legendarnego rzutu w końcówce spotkania z Norwegią, który dał Polakom zwycięstwo 31:30 i awans do półfinału mistrzostw świata w 2009 roku uważa, że "Biało-czerwonych" stać w tym turnieju na sprawienie miłej niespodzianki. - Pomimo licznych kontuzji, które przetrzebiły drużynę, zawsze w nią wierzyłem. Nasi zawodnicy na pewno nie powiedzieli ostatniego słowa i jeszcze pokażą, na co ich stać. O ile jednak rok temu w mistrzostwach świata uchodziliśmy za jednego z kandydatów do medali, o tyle teraz jesteśmy oceniani raczej w kategoriach czarnego konia. I to też może być naszym atutem. Moim zdaniem ten zespół ma jeszcze rezerwy, a dotyczą one głównie skrzydłowych - stwierdził Siódmiak, 119-krotny reprezentant Polski. Jak przyznał, niezbyt dobrze ogląda mu się mecze kolegów przed telewizorem. - Spotkanie z Danią było niesamowitym i dramatycznym widowiskiem, które świetnie się oglądało, ale czułem ogromną niemoc. Chciałem wejść na parkiet i pomóc chłopakom. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że trzeba było ustąpić miejsca młodszym. W dodatku Zbyszek Kwiatkowski jak i Kamil Syprzak spisują się na kole bardzo dobrze. Kamil absorbuje w ataku dwóch obrońców rywali, dzięki czemu nasi zawodnicy na obwodzie mają więcej swobody - wspomniał były zawodnik Wybrzeża Gdańsk.