Ekipa Douga Collinsa poległa 88:95 kontynuując najdłuższą w historii występów Jordana serię porażek jego drużyny (już siódma!). Co z tego, że znów można przyklasnąć grze eksprezesa (30 punktów i aż 13 celnych na 23 oddane rzuty) skoro pozostali gracze pierwszej piątki zdobyli pospołu 6 (tak - sześć) "oczek". - Moje rozczarowanie to już coś więcej niż frustracja. Oczywiście wierzę w tę drużynę, bo i zrobiliśmy postępy, ale jak się okazuje to wciąż za mało - wyznał gorzko Jordan, który zdołał poprowadzić "Czarodziejów" tylko do dwóch zwycięstw w dziesięciu grach i w całej lidze gorsi są tylko... Chicago Bulls. Partnerzy Jordana z wyjściowego składu oddali w sumie 10 rzutów z czego tylko jeden (Chrisa Whitney`a) nie chybił celu. Kwintesencję indolencji zaprezentował szczególnie Christian Laettner, który ani razu na sześć prób nie przedziurawił kosza rywali. W ekipie Paula Silasa pierwsze skrzypce zagrał Baron Davis. Rozgrywający gości zdobył 32 punkty z czego połowę w finałowej odsłonie. 18 "oczek" dodał wyciągnięty z głębokich rezerw Lee Nailon - Miałem powody, by bać się tego kto będzie zdobywał dla nas punkty, ale Baron i Lee załatwili wszystko - komplementował swych graczy Silas. Tymczasem nie zwalniają tempa Detroit Pistons. "Tłoki" prezentują się na początku sezonu wręcz rewelacyjnie - oto w swej dziewiątej grze wygrali po raz siódmy i to nie byle z kim, bo z Toronto Raptors (88:84) i to w Air Canada Center. Z bilansem 7 zwycięstw, dwóch porażek ekipa Ricka Carlisle jest gorsza na Wschodzie tylko od Milwaukee Bucks (7-1). W Kanadzie mężem opatrznościowym gości był Cliff Robinson. Najpierw na 15,7 sekundy przed końcową syreną ograł pod koszem Antonio Davisa i wyprowadził Detroit na dwupunktowe prowadzenie (86:84). Po chwili do remisu próbował doprowadzić Vince Carter, ale jego rzut z lewej strony kosza chybił celu, piłka znów trafiła do Robinsona i ten faulowany dwukrotnie trafił z linii rzutów wolnych ustalając wynik potyczki. 35-letni weteran skończył zawody z dorobkiem 22 punktów, 18 "oczek" dodał Jerry Stackhouse (ale tylko 5/20 z akcji), a Ben Wallace 13 (plus 13 zbiórek i 3 bloki). We właściwym momencie trafił do kosza i Dana Barros. Filigranowy rozgrywający, po 9 z rzędu niecelnych rzutach na dwie sekundy przed końcem akcji przedziurawił kosz rywali zza łuku 7,24 metra wyprowadzając swą ekipę na prowadzenie 84:80... Dziewiąte mecze w sezonie wygrali najlepsi w lidze Minnesota Timberwolves i Los Angeles Lakers. "Wilki" zamęczyły obroną strefową Miami Heat pokonując ekipę Pata Riley`a 80:73. Zespół z Florydy przegrał już po raz ósmy (z dziesięciu spotkań) i jest to najgorszy start od sezonu 1988/89, kiedy to Heat debiutowali w lidze. "Jeziorowcy" tymczasem uporali się w derbach Miasta Aniołów z Clippersami 98:93, a najlepszym graczem meczu był Kobe Bryant, który nie tylko zdobył 25 punktów, ale i poprawił swe życiowe osiągnięcie w ilości asyst (12). <A href="http://nba.interia.pl/wyn/2002w?data=20.11">Zobacz wyniki meczów i zdobywców punktów z 20 listopada</a>