Aż do 95 minuty spotkania na Stade Maurice Dufrasne Bolat nie miał powodów do radości. Nie dość, że puścił gola po strzale Jermaine'a Lensa, to jeszcze jego drużyna nie potrafiła znaleźć sposobu na pokonanie golkipera Holendrów. Zdesperowany Turek postanowił wziąć sprawy w swoje ręce (no, może nie dosłownie) i w ostatnich sekundach spotkania zawędrował w pole karne rywali. Remis dawał bowiem Standardowi trzecie miesjce w grupie H, które zapewniało występy w Lidze Europejskiej. Porażka oznaczała pożegnanie z pucharami co najmniej do jesieni przyszłego roku. Ale do rzeczy: piłkę z rzutu wolnego dośrodowywał Benjamin Nicaise, a Bolat niczym rasowy snajper rozepchnął się w polu karnym, wyskoczył do piłki i uderzył ją głową tak, że wpadła w "okienko" bramki strzeżonej przez Sergio Romero. Stadion eksplodował w gigantycznej euforii, a strzelec gola ruszył przed siebie w ekstatycznym sprincie, zaciskając pięści i krzycząc "Yes! Yes! Yes!". Po chwili pozwolił się jednak dogonić kolegom z drużyny i padł na murawę tonąc w objęciach uradowanych piłkarzy Standardu. Piękny gol i szczera, spontaniczna radość młodego Turka. Zresztą, zobaczcie sami na naszym wideo! TAK STRZELA SINAN BOLAT: