Pierwsze zawody biathlonowego Pucharu Świata w sezonie 2010/2011 odbędą się w szwedzkim Oestersund w dniach 1-5 grudnia. Już po trzech miesiącach pracy z nowym, norweskim szkoleniowcem widać efekty - twierdzą zgodnie członkowie kadry narodowej. - Jest to zupełnie inny system treningowy. Nie jest on oparty na kilometrach. Zajęcia są rozpisane w czasie. Efekty już są widoczne. Powiem szczerze: bardzo żałuję, że trener Jon Arne Enevoldsen nie przyszedł do nas w czerwcu, a dopiero w sierpniu. Jednak te dwa miesiące - czerwiec, lipiec - gdzieś nam uciekły. Ale trzy następne dały nam naprawdę wiele. Sporo uwagi poświęciliśmy technice. Staraliśmy się, aby nam ona nie przeszkadzała, a pomagała, aby wyrwać te cenne sekundy na trasie - powiedział Sikora. Zdobywca trzech medali mistrzostw świata (w tym złotego w 1995 roku) z entuzjazmem i nadzieją wypowiada się o nowym szkoleniowcu. Jego uwagę zwróciło zupełnie inne podejście, od poprzedników, do zawodników i pracy z nimi na zgrupowaniach. W czynnym uczestnictwie w zajęciach Enevoldsenowi, który zastąpił Romana Bondaruka, pomaga fakt, że od wielu lat uprawia triathlon. - Na zgrupowaniach Jon był zupełnie inny od poprzedników. Wszędzie było go pełno. Na trasie stał w miejscach, w których nie mogliśmy się go spodziewać. Był i na zjeździe, i na podbiegu, i na prostej. Głównie biegał z nami na nartorolkach. Przynajmniej 50 procent zajęć biega z nami. To też wielki plus i motywacja dla nas. Kiedyś gdy padał deszcz widzieliśmy trenera tylko przez okno. Teraz czeka już na nas na dole i patrzy czy idziemy. Nie stoi w suchym miejscu. Cały czas doradza, pokazuje błędy - dodał 36-letni biathlonista. Wszyscy w polskiej ekipie chwalą sobie nowe miejsca, w których przyszło im trenować przed tym sezonem. Szczególnie są pod urokiem włoskiego Bormio, gdzie przygotowywali się w październiku. W najbliższych dniach czeka ich wyjazd do norweskiego Lillehammer. - Jeżeli od 15 lat jeździ się w to samo miejsce to naprawdę budzi wielkie znużenie. Dla mnie to duży plus, że mogłem trenować w innych miejscach. Do tego trener był tam już parę dni wcześniej, robił rekonesans, abyśmy te zajęcia mieli naprawdę bardzo atrakcyjne - podkreślił najlepszy polski biathlonista Wiele po nowym sezonie obiecuje sobie Agnieszka Cyl, która w igrzyskach olimpijskich w Vancouver zajęła siódme miejsce w biegu na 15 km. - Na mój medal w biathlonie zimowym będziemy jeszcze musieli pewnie trochę poczekać. Choć nie jest wykluczone, że może ten sezon będzie akurat bardzo udany, dopisze mi trochę szczęścia i gdzieś się wkręcę do trójki. Dużo większe szanse mamy w sztafecie - powiedziała 26-letnia biathlonistka. - Możemy zrobić wielki krok do przodu i sprawić wszystkim miłą niespodziankę. Mam nadzieję, że zarówno u mnie jak i u koleżanek nastąpi duży progres. Sami już to czujemy, że jest coraz lepiej - dodała. Prezes Polskiego Związku Biathlonu Zbigniew Waśkiewicz nie jest jeszcze pewny tego jak się zaprezentują kadrowicze. - Mówienie o medalach i miejscach w biathlonie jest bardzo przewrotne. To mściwa dyscyplina. Czasami zawodnik jest doskonale przygotowany, a jeden drobny element się zawali i jest zupełnie inaczej. Ten sezon jest wielką niewiadomą - uważa Waśkiewicz. - Ekipa jest przyszłościowa, tkwi w niej olbrzymi potencjał, a praca z Tomaszem Sikorą to dla mnie zaszczyt - oświadczył Enevoldsen. W trakcie środowego spotkania w Warszawie PZBiat. przedłużył o następne dwa lata umowę z firmą Viesseman - producentem m.in. systemów grzewczych, który będzie sponsorem strategicznym związku.