"Moje problemy zaczęły się wczoraj na popołudniowym treningu, na którym zaczęły mnie boleć plecy. Byłem trochę zaniepokojony, bo już kilka miesięcy temu obiecałem Mariuszowi, że przyjadę i zagram tutaj. Rano wsiadłem w samolot, a tu na miejscu organizatorzy zapewnili mi fachową pomoc lekarzy. Teraz jest już właściwie wszystko w porządku, no może nie na 100 procent, ale prawie. Może nie powinienem tego mówić przy Mariuszu i Marcinie, ale największe problemy mam przy bekhendzie" - powiedział Santoro, który zawodowo przestał grać w listopadzie 2009 roku. W trwającej 22 lata karierze Francuz wygrał sześć turniejów w singlu oraz 24 w deblu, w tym dwa wielkoszlemowe z rodakiem Michaelem Llodrą w Australian Open 2003-04. W Polsce pojawiał się dotychczas czterokrotnie - trzy razy podczas poznańskiego challengera Porsche Open oraz wystąpił w sopockim turnieju ATP - Orange Prokom Open w 2002 roku. "Trenuję tenis od 31 lat. Rano siłownia, kort, bieganie, po południu znowu, a podczas turniejów dochodzą jeszcze mecze. To wszystko zajmuje strasznie dużo czasu, właściwie zajmuje prawie cały czas. Po ponad 20 latach w tourze trochę się bałem, co będzie jak zakończę karierę, czy odnajdę się w świecie. Bałem się, co się będzie działo, jak się obudzę i nie będę musiał grać żadnego meczu, ani iść na trening" - powiedział 39-letni Santoro. "W sumie jakoś mi się udało, nie jest źle. Teraz np. mogę dłużej posiedzieć wieczorem, zamiast się kłaść wcześnie. Mogę wypić lampkę czerwonego wina, oczywiście tylko francuskiego. Na pewno wszystko toczy się innym rytmem, ale nie narzekam. Staram się wciąż dbać o własne ciało, ale już nie muszę przestrzegać tak rygorystycznie zasad, jak w trakcie kariery" - dodał. Urodzony na Tahiti, a mieszkający od wielu lat w Genewie, tenisista ze względu na niesamowitą technikę gry był nazywany przez rywali i dziennikarzy "Magikiem" albo "Czarodziejem". Był jednym z czołowych deblistów świata, a dobre wyniki osiągał również w singlu, w którym najwyżej był sklasyfikowany na 17. miejscu w rankingu ATP World Tour. Jego wizytówką były forhend, bekhend i wolej konsekwentnie grane oburącz, a także niesamowita zaciętość, upór, kondycja i szybkość. "Nigdy nie miałem jakiegoś zabójczego uderzenia, ani zbyt wielkiej siły, dlatego musiałem to nadrabiać techniką i wytrzymałością. Na pewno nie jest łatwo utrzymywać kondycję na najwyższym poziomie, ale chyba znalazłem na to sposób. Przede wszystkim trzeba zachować harmonię i żyć zgodnie z potrzebami własnego ciała, dbać o nie, dobrze się odżywiać, nie pić alkoholu i nie palić papierosów. Zresztą swoje predyspozycje fizyczne odziedziczyłem po rodzicach, którzy także mieli bardzo silne i wytrzymałe organizmy" - uważa Santoro, który wygrał 470 singlowych meczów, a przegrał 444, zaś w deblu odpowiednio 381-263. W czołowej setce ATP World Tour w grze pojedynczej zakończył aż 18 kolejnych sezonów. O rok dłużej udało się to tylko Amerykaninowi Andre Agassiemu. W sumie miał okazję zmierzyć się na korcie z 20 zawodnikami, którzy byli liderami rankingu. Po godz. 20 Santoro wystąpi w grze podwójnej z jednym z zawodników objętych programem Siemens AGD Tennis Club: Marcinem Gawronem, Phillipsem Greskiem, Kamilem Gajewskim lub Szymonem Walkówem. Po drugiej stronie siatki staną Fyrstenberg i Matkowski. Zakończenie imprezy planowane jest przed godziną 21.00, a wstęp na obiekt jest bezpłatny. Dzień później Fyrstenberg i Matkowski lecą do Paryża, gdzie w niedzielę rusza drugi tegoroczny turniej zaliczany do Wielkiego Szlema - Roland Garros.