Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB) podała kryteria, jakimi kierowano się przy podejmowaniu decyzji o przyznaniu przepustki do gry w stolicy Rosji. Poziom sportowy oraz poziom organizacyjny oraz zainteresowanie mediów i kibiców to miały być decydujące aspekty. Trzeba dodać jeszcze jeden, bardzo ważny, o którym głośno się nie mówi, ale swoją siłę ma. Chodzi mianowicie o pieniądze. Poziom sportowy Niestety, trzeba tu przyznać, że polski zespół to nie światowy top. Jesteśmy zaliczani do czołówki najlepszych drużyn na świecie, ale nie do jej ścisłego grona. Medale najważniejszych imprez na świecie od paru ładnych lat rozdzielają między sobą Brazylijczycy, Włosi, Serbowie i Rosjanie. My klasyfikowani jesteśmy tuż za tymi potęgami. Próbujemy wedrzeć się do tej wielkiej czwórki, ale, przynajmniej na razie, bezskutecznie. Pod tym względem, Włosi, którym przyznano "dziką kartę", biją nas na głowę. Wicemistrzowie olimpijscy i mistrzowie Europy to tylko najważniejsze tytuły zdobyte przez siatkarzy z Italii w ostatnich dwóch latach. Drugie miejsce w światowym rankingu. Plejada gwiazd światowej siatkówki. Luigi Mastrangelo, Alberto Cisolla czy Alessandro Fei są znani na całym świecie. Nasi Sebastian Świderski, Mariusz Wlazły, Michał Winiarski czy inni dopiero ciężko pracują na taki status. Poziom organizacyjny, zainteresowanie mediów i kibiców Pod tym względem, mamy wszystko na najwyższym poziomie. Przede wszystkim wspaniałych kibiców, którzy tworzą z drużyną fantastyczny spektakl. W halach, gdzie odbywają się mecze "światówki" nie można wsadzić przysłowiowej szpilki. Bilety rozchodzą się, jak świeże bułeczki, a wielu chętnych odchodzi sprzed kas z kwitkiem. W katowickim "Spodku" mecz na żywo może śledzić nieco ponad 10 tysięcy kibiców. Nawet gdyby pojemność hali była dwukrotnie większa, to śmiem twierdzić, że i tak spora grupa chętnych musiałaby się zadowolić oglądaniem spotkań w telewizji. A propos telewizji. To PZPS ma podpisaną umowę ze stacją telewizyjną, czego wymaga FIVB. Zresztą w Polsce stacje telewizyjne toczą walkę o prawa do pokazywania praktycznie wszystkiego, co wiąże się z tą dyscypliną. Nawet spotkań towarzyskich reprezentacji! A to chyba ewenement na skalę światową. Media szeroko informują o Lidze Światowej i to nie tylko w związku z meczami. Każdego dnia można znaleźć w gazetach, usłyszeć w radiu i zobaczyć w telewizji doniesienia z obozu polskiej kadry. Pieniądze. W polskim sporcie pieniędzy jest mało i o tym wie każdy. PZPS jeszcze niedawno miał ogrome kłopoty finansowe. Sytuacja wydaje się być opanowana, ale do ideału na pewno jeszcze daleko. Jest sponsor, ale trudno wymagać, żeby wykładał dodatkową kasę, aby Polacy mogli zagrać w turnieju finałowym LŚ. Gdyby tylko od pieniędzy zależało przyznanie "dzikiej karty", to pewnie w Moskwie oglądalibyśmy Chińczyków lub Japończyków. Pierwsi przygotowują się do olimpiady, która za dwa lata odbędzie się w Pekinie i nie szczędzą grosza na przygotowania. Japończycy będą gospodarzami mistrzostw świata. Im też zależy, żeby przed własną publicznością zaprezentować się jak najlepiej i stać ich na przelanie na konto FIVB znacznych kwot. Z tych trzech punktów, w najwyższym stopniu spełniamy jeden. Bilans 1-2. I dlatego rezerwację na bilety lotnicze do Moskwy trzeba było odwołać. Trzeba jednak podkreślić, że polscy siatkarze nie zagrają drugi raz z rzędu w turnieju finałowym LŚ nie przez FIVB, nie przez "małe punkty". Biało-czerwoni awans przegrali na parkiecie. Zabrakło jednego zwycięstwa nad Serbią i Czarnogórą w Łodzi. Wówczas nie narzekalibyśmy, jaki to niesprawiedliwy system wymyśliła FIVB, ani nie czekalibyśmy na cud w postaci "dzikiej karty". Robert Kopeć Jakie są Wasze opinie na temat występu polskich siatkarzy? Czekamy na Wasze oceny w komentarzach.