W 82. minucie spotkania z Widzewem z głębi pola podanie otrzymał Dawid Nowak, znalazł się w sytuacji sam na sam z Bartoszem Kanieckim, przerzucił nad nim piłkę i umieścił ją w siatce. Goście zamiast cieszyć się z wyrównania, ruszyli jak szaleni do sędziego Dawida Piaseckiego. Ten odgwizdał pozycję spaloną i gola nie uznał. Piłkarze z arbitrem dyskutowali długo, żółtą kartkę obejrzał Nowak, a kilka chwil później upomniały został Maciej Bartoszek. Trener bełchatowian nie mógł opanować nerwów na wodzy, kopiąc butelkę z wodą i kłócąc się z sędzią technicznym. Na trybuny nie został jednak odesłany. - Boczny podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną Grześka Kuświka, który w akcji w ogóle nie uczestniczył. Za piłką pobiegł tylko Nowak, to on strzelił gola. Nie wiem, co arbiter miał w tej sytuacji na myśli - zastanawia się Bartoszek. - Czy bramka powinna być uznana? No pewnie, że tak. Jestem o tym święcie przekonany - nie ma wątpliwości Fonfara. - Mam nadzieję, że jak sędzia zda sobie sprawę, że popełnił błąd, to nas przeprosi. Powiedzmy sobie szczerze, w ogóle się nie popisał. Takie decyzje, jak ta, tylko psują widowisko. Tym bardziej, iż była to sytuacja klarowna, nie powinno być mowy o spalonym - dodaje. Nic więc dziwnego, że gdy cztery minuty później Nowak wyrównał i sędzia gola uznał, radość bełchatowian nie miała końca. Znajdujący się w objęciach całej drużyny napastnik pokazywał jeszcze gesty w stronę kibiców, dodatkowo prowokował. Co ciekawe, jego gol z 86. minuty był pierwszym i jedynym celnym strzałem drużyny Bartoszka w meczu z Widzewem. - Licząc z wcześniejszą niesłusznie nieuznaną bramką mieliśmy dwa celne uderzenia. Myślę, że remis jest zasłużony, ale gdyby gol Nowaka został uznany, mielibyśmy większe szanse na wygraną. To byłoby możliwe - uważa Mate Lacić, który najdłużej dyskutował z Piaseckim.