Środkowy "The Blues" otrzymał kontrowersyjną czerwoną kartkę w 60. minucie pojedynku na szczycie Premier League. Powtórki telewizyjne wyraźnie pokazały, że Lampard najpierw wybił piłkę, a dopiero później zaatakował nogi Xabiego Alonso. Osłabiona Chelsea nie dała rady naporowi gospodarzy i w ostatnich minutach po dwóch bramkach Fernando Torresa zgubiła na Anfield Road komplet punktów. - Uważam, że wynik meczu to w ogromnej mierze konsekwencja decyzji Rileya, bowiem przed tą czerwoną kartką nie mieli aż takiej przewagi. Chciałbym, żeby sędzia dokładnie zobaczył tą akcję w telewizji i wycofał się z kary, jaką nałożył na mojego piłkarza - wyjaśnił. - Jeśli arbiter przyzna się do błędu, będziemy mogli liczyć na pomoc Lamparda w naszym kolejnym meczu - dodał. Scolari twierdzi, że znacznie gorzej wyglądało starcie Jose Bosingwy z Yossi Benayounem. - Jeśli sędzia wyrzuciłby z boiska Jose, nie mógłbym mieć pretensji, ale z kartką Franka nie mogę się pogodzić - oświadczył. - Przyznaję, że Liverpool był od nas lepszy, ale przy odrobinie szczęścia mogliśmy wywieźć z Anfield co najmniej remis. Przed nami jeszcze wiele wyzwań i nie martwię się, że straciliśmy szanse na tytuł. Będziemy walczyć do końca, to mogę obiecać - zakończył. Chelsea zajmuje obecnie trzecie miejsce w lidze. Do "The Reds" traci trzy punkty, a do liderów Manchesteru United pięć oczek.