Schlierenzauer w obydwu seriach oddał najdłuższe skoki - w pierwszej jako jedyny osiągnął 130 m, w drugiej, także jako jedyny, przekroczył granicę 120 m, lądując o dwa metry dalej. "Brakuje mi słów. Jechałem tu i jedna myśl wracała nieustannie - dobrze byłoby tu wygrać. Dlatego byłem bardzo zdenerwowany przez konkursem. Po pierwszej rundzie wiedziałem, że pięć punktów przewagi (nad drugim Ammanem - PAP) to niewiele. Musiałem zaatakować i skoczyć dalej" - powiedział po konkursie Schlierenzauer, który po zwycięstwie przez kilka minut fetował sukces z tysiącami fanów zgromadzonych pod skocznią. Pięć lat temu triumfator oglądał konkurs w Innsbrucku w ... roli kibica. Schlierenzauer, który 7 stycznia obchodzić będzie dopiero 20. urodziny, zanotował 28. zwycięstwo w karierze w zawodach Pucharu Świata i ex-aequo z Niemcem Martinem Schmittem zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Skoczek, który odniósł drugie zwycięstwo w 58. TCS - poprzednio wygrał noworoczny konkurs w Ga-Pa - uważa, że w generalnej klasyfikacji turnieju wszystko jest jeszcze możliwe. Liderem po trzech konkursach jest Andreas Kofler (772,2 pkt), do którego drugi Schlierenzauer traci niespełna 15 punktów, a trzeci Wolfgang Loizl - 21,5 pkt. "Nie poddaję się. Nic nie jest jeszcze przesądzone w klasyfikacji generalnej. To sprawa otwarta" - podkreślił Austriak, którego wielką pasją obok skakania jest surfing oraz... gotowanie.