W niedzielę (14 kwietnia) w Pekinie zorganizowano półmaraton. Na starcie pojawili się reprezentanci gospodarzy oraz sportowcy pochodzący z różnych części świata. Koniec wyścigu liczącego 21 km wywołał spore poruszenie w internecie. Około 500 metrów przed metą doszło do zaskakujących scen z udziałem trzech afrykańskich biegaczy, którzy na finiszu zdecydowanie zwolnili. Sportowcy dali sygnał rywalowi z Chin, aby mógł ich wyprzedzić. Kadry z półmaratonu w Pekinie obiegły media społecznościowe. Mężczyznom zarzucono oszustwo. Grad rekordów w stolicy podczas 18. Nationale-Nederlanden Półmaratonu Warszawskiego! Niebywałe, co działo się przed metą. Sportowiec musiał się grubo tłumaczyć Jak poinformowała stacja BBC, Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych jest świadome tego, co działo się w Pekinie. "Uczciwość naszego sportu jest najwyższym priorytetem, ale dopóki śledztwo jest w toku, nie chcemy dalej tego komentować" - oznajmiło stowarzyszenie. Na ustach mediów znalazł się Kenijczyk Willy Mnangat, który dostarczył kibicom gospodarzy powody do radości. Po wszystkim przyznał się, że celowo pozwolił rywalowi z Chin wygrać bieg, ponieważ darzy go ogromnym szacunkiem. "Przyjeżdża do Kenii, a ja biegałem dla niego w Wuxi Marathon, więc jest moim przyjacielem" - mówił zawodnik w rozmowie z The Post. Kilka godzin po ukończonym biegu Mnangat niespodziewanie zmienił narrację. "Nie wiem, dlaczego na numerze startowym napisali moje imię. Moim zadaniem było narzucić mu (reprezentantowi Chin - przyp.red.) tempo i pomóc mu w zwycięstwie, ale niestety nie osiągnął on swojego celu, jakim był rekord Chin" - wyjaśnił. Głos w mediach zabrał również triumfator biegu - He Jie. Zawodnik nie komentował jednak sytuacji, która miała miejsce przed linią mety. "Nigdy wcześniej nie przebiegłem półmaratonu i tym razem chciałem ustanowić życiowy rekord" - stwierdził. Do incydentu odnieśli się kibice. Użytkownicy chińskiego serwisu społecznościowego Weibo opublikowali posty po wyścigu. "To bez wątpienia najbardziej żenujący tytuł w karierze He Jie" - brzmiał jeden z komentarzy.