Mecz był szybki, emocjonujący, wypełniony zażartą walką. Co ciekawe, przewagę optyczną mieli Finowie. "Suomi" w porównaniu z rosłymi jak dąb Rosjanami wyglądali niewinnie, ale znakomitym przygotowaniem fizycznym potrafili momentami wygrywać morderczą walkę pod bandami. Cóż z tego, skoro to Rosjanie strzelali gole. A zaczął Siergiej Fjodorow, który jako młokos wyjechał za Ocean i z rzadka wspomagał reprezentację. Teraz jest jej najstarszym hokeistą, jednym z liderów ataku. Po znakomitej, filmowej kontrze trzech na jednego wpakował "gumę" do pustej bramki. Przy stanie 2-0 Finowie próbowali się odgryzać, ale Rosjanie wykorzystali wtedy jedną z przewag: ich kapitan Alieskiej Morozow z nadgarstka wpakował krążek pod pachę Nicklasa Bacstroema. Kanadyjski szkoleniowiec "Suomi" Doug Shedden próbował ratować sytuację. Zdecydował się na rozpaczliwy krok - aż trzy minuty przed końcem wycofał bramkarza. Skończyło się to stratą czwartego gola (Maksim Suszyński wpakował krążek do "pustaka"). Rosjanie nie raz już mieli równie silny skład z gwiazdami typu Owieczkin, Afinogienow, czy Morozow na pokładzie. Najczęściej odpadali jednak w walce o "złoto" przez brak klasowego bramkarza. Teraz mają takiego w osobie "Rekina" z San Jose - Jewgienija Nabokowa, który dołączył do "sbornej" dopiero w drugiej część mistrzostw. Swe snajperskie zęby o Nabokowa połamali dzisiaj asy Finlandii 0 Teemu Selanne, Saku Koivu, czy Olli Jokinen. Rosja - Finlandia 4-0 (1-0, 1-0, 2-0) Gole: 1-0 Fiodorow (13:41 Owieczkin, Siomin), 2-0 Zaripow (23:43 Markow, Zinowiew), 3-0 Morozow (52:15 Nikulin, Zinowiew w przewadze), 4-0 Suszyński (57:56 do pustej bramki).