Jego zespół punkt stracił dopiero w doliczonym czasie gry. W 94. minucie z kornera dośrodkował Maciej Iwański a piłkę do własnej bramki skierował Robert Sierant. - Przyjeżdżając na Legię chcieliśmy się zaprezentować dobrze i zdobyć punkt. Przed meczem nie mówiłem ile ma być tych punktów, ale zwłaszcza w obliczu problemów kadrowych remis by nas satysfakcjonował. Nastawiliśmy się na kontry. Nasza siła ognia nie była zbyt duża, dlatego te kontry nie były aż tak groźne jak myślałem, że mogą być - skomentował Wesołowski. - Patrząc obiektywnie to Legia zasłużyła na wygraną. Miała przewagę, ale to przecież kandydat na mistrza. Stworzyła więcej sytuacji, ale my też mieliśmy bardzo dobre sytuacje. Ta porażka boli, ponieważ znowu tracimy bramkę w ostatnich sekundach. Z drugiej strony trzeba zasłużyć na punkt przez całe spotkanie, a nie tylko przez 93 minuty, skoro mecz trwa 94. Przegraliśmy po bramce samobójczej? Nawet nie wiedziałem. Wszyscy siedzą cicho w szatni z pospuszczanymi głowami. Jeżeli to był samobój, to tym większy cios - spuentował szkoleniowiec ŁKS.