"Tej dyscyplinie poświęciłem kawał czasu i zdrowia. Bardzo poważnie podchodziłem do swoich obowiązków i zawsze byłem w pełnej gotowości do startu w liczących się turniejach. Jednak związek traktował mnie niepoważnie; dawano mi odczuć, że jestem zbędny. Dlatego postanowiłem rozstać się z kadrą i dziś nie widzę możliwości powrotu do niej" - powiedział PAP z goryczą 26-letni zawodnik. Swego czasu Sadłoń należał do najbardziej obiecujących pięściarzy w wadze półciężkiej. W 2008 r. został mistrzem Polski, a w latach 2009-2010 był wicemistrzem. W meczu Polska - Anglia (2008) pokonał Tony'ego Jeffriesa, który niebawem wywalczył w Pekinie brązowy medal olimpijski. W Turnieju im. Feliksa Stamma w 2009 r. dotarł do finału. "Krzysiek mimo młodego wieku, szybko stał się zawodnikiem +kompletnym+. W ringu cechowała go dobra technika, waleczność i rozwaga, poza tym dysponował silnym uderzeniem; był bardzo ambitny. W amatorskim boksie mógł zajść daleko" - podkreślił trener Zenon Kaczor, który prowadził Sadłonia od pierwszych jego kontaktów z tą dyscypliną. Wałbrzyszanin cierpliwie znosił wyrzeczenia związane z uprawianiem boksu. Miał świadomość tego, że tylko ciężką pracą może dojść do sukcesów. "Dokuczliwe były zwłaszcza rozłąki z rodziną. Bywało, że 10 miesięcy w roku spędzałem poza domem. Na zgrupowaniach należałem do zawodników osiągających najlepsze wyniki wydolnościowe; podczas biegów w górach wielu zostawiałem za sobą. Wszystko podporządkowałem boksowi; marzyłem o starcie w londyńskich igrzyskach" - wspomniał Sadłoń. Ale - jego zdaniem - w PZB traktowano go niepoważnie. "Często słyszałem, że jestem najlepszy w kraju w swojej kategorii, a na zagraniczne turnieje wystawiano innych. Atmosfera w kadrze była fatalna. Do tego doszły kłopoty finansowe. Nie wypłacano mi stypendiów, ciągle były problemy ze zwrotem kosztów podróży. A ja musiałem utrzymać rodzinę. Doszło do tego, że głowę miałem stale zaprzątniętą myślami, czy uda się opłacić na czas mieszkanie i przedszkole, czy będzie co do garnka włożyć. Na dłuższą metę tak się żyć nie dało" - powiedział. W ubiegłym roku zrezygnował z kadry. Czy myślał o powrocie? "Wiele musiałoby się w niej zmienić, abym zdecydował się na powrót. Nie wierzę jednak, by to nastąpiło" - podkreślił. "Polski boks będzie jeszcze długo trwał w kryzysie i zaściankowości, jeżeli m.in. system szkolenia się nie zmieni i nie będziemy mieli stałego kontaktu z najlepszymi" - dodał. Sadłoń, pracujący jako ochroniarz w jednym z lokali w Szczawnie-Zdroju, nie zerwał kontaktów z dyscypliną, której poświęcił wiele lat. "Jeśli tylko wyleczę złamany na treningu palec, wystąpię w barwach klubu Bukowina Wałcz w niedawno powstałej I lidze, do której zgłosiły się także zespoły z Warszawy, Poznania i Białegostoku" - deklaruje. Nadzieje wiąże też ze startem w Eurolidze. "Zamierzam też utworzyć szkółkę bokserską. A latem? Powetuję sobie długie rozłąki z rodziną i pojedziemy gdzieś na południe, może do Grecji, może do Turcji" - planuje Krzysztof Sadłoń.