RUSADA była zawieszona od 2015 roku w związku z aferą dopingową w Rosji w latach 2011-2015. Dochodziło do tuszowania oraz manipulowania wynikami testów antydopingowych. W proceder zamieszanych było około tysiąca sportowców, a także trenerzy, działacze i funkcjonariusze państwowi. We wrześniu ubiegłego roku WADA zdecydowała się przywrócić pełnię praw członkowskich rosyjskiej agencji, ale postawiła wówczas kilka warunków. Jednym z nich było umożliwienie inspektorom WADA dostępu i pozyskania wszelkich danych z moskiewskiego laboratorium do 31 grudnia 2018 roku. Między 17 a 21 grudnia delegacja WADA została wprawdzie wpuszczona do placówki i - jak napisano wówczas w komunikacie - "poczyniono postępy", jednak ostatecznie wyjechała praktycznie z niczym, gdyż strona rosyjska zgłosiła zastrzeżenia dotyczące braku wymaganej miejscowym prawem certyfikacji sprzętu wykorzystywanego przez inspektorów. W styczniu przedstawiciele WADA przyjechali do laboratorium po raz drugi i tym razem wszystko przebiegło bez problemów, ale jednak z kilkunastodniowym opóźnieniem. "Komitet Wykonawczy WADA postanowił w dalszym ciągu wdrażać postanowienia z 20 września i będzie kontrolował, czy RUSADA spełnia wymogi światowego kodeksu antydopingowego" - napisano w komunikacie. Wiele krajowych agencji antydopingowych, w tym polska, skrytykowało WADA już za odwieszenie RUSADA we wrześniu. Można się spodziewać, że wtorkowa decyzja wywoła równie silne kontrowersje.