W sobotę o godzinie 10 odbędzie się finał Pucharu Świata w rugby, w którym Anglia zmierzy się z Republiką Południowej Afryki. To impreza, rozgrywana raz na cztery lata, która przyciąga uwagę milionów kibiców na całym świecie. Obecna edycja odbywa się w Japonii. Na trybunach panuje świąteczna atmosfera, na boisku twarda walka. Bo rugby jak głosi znane powiedzenie to: "chuligańska gra uprawiana przez dżentelmenów, podczas gdy piłka nożna to gra dżentelmenów dla chuliganów". O zaletach tej dyscypliny opowiada Interii trener kadry Polski Irlandczyk Duaine Lindsay, którzy w ostatnich dniach przygotowywał reprezentację do meczu z Niemcami, który w sobotę o godzinie 15 odbędzie się na stadionie ŁKS-u Łódź. Olgierd Kwiatkowski, Interia: Na czym polega fenomen rugby? Kończący się właśnie Puchar Świata jest jedną z najchętniej oglądanych imprez sportowych na świecie, trybuny są wypełnione po brzegi, na widowni zawsze panuje wspaniała atmosfera. No i te mecze, nawet dla laików są niezwykle interesujące. Duaine Lindsay, trener reprezentacji Polski w rugby: Sama gra jest niezwykle ciekawa, pełna dramaturgii. Moim zdaniem nie chodzi jednak o sportową stronę dyscypliny, ale o postawę zawodników. Mamy przecież na boisku dwie drużyny w bardzo kontaktowym sporcie, ale chyba w żadnej innej dyscyplinie nie ma takiego wzajemnego szacunku, jakim darzą się rywale. Inna sprawa to kibice. Też się poważają. Na trybunach nie ma burd jak w piłce nożnej. Powiedziałbym, jest to bardzo trudna gra, ale rozgrywana w pokojowym duchu. Dochodzi do twardej walki na boisku dobrze zbudowanych mężczyzn, ale oni czują przed sobą respekt, bo wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak ciężką pracę wykonują. O tej przyjaznej atmosferze chyba najlepiej świadczy "trzecia połowa meczu". Zawodnicy i trenerzy przeciwnych drużyn po meczu spotykają się w barach, restauracjach. - To tradycja, która obowiązuje nawet na najwyższym poziomie. Podczas Pucharu Świata trener Nowej Zelandii Steve Hansen mówił, że po spotkaniu półfinałowym wypił piwo z trenerem Anglii Eddie Jonesem. Stwierdził, że "rugby to jest aż gra i tylko gra", trzeba się obowiązkowo spotkać i porozmawiać. Oczywiście, stawia się pewne granice, których się nie przekracza, ale to kolejny przykład na to, jak w rugby poważa się przeciwnika. Robią to też kibice, którzy niejednokrotnie przyjmują kibiców drużyny gości we własnych domach? - To są znane przypadki. Kibice rugby są nauczeni bycia razem. Co więcej, jeżeli ktoś gra w rugby i przyjeżdża do pracy albo na studia z drugiego końca świata, to pierwsze co robi, to szuka najbliższego klubu rugby. Mój asystent w reprezentacji Polski Karol Czyż miał w klubie z Sopotu studentów medycyny z Japonii studiujących w Gdańsku. Przyszli i zaczęli trenować w jego klubie. Do dziś utrzymują ze sobą kontakt. Dlaczego w rugby jest inaczej niż w piłce nożnej, gdzie kibice drużyn przeciwnych często się nienawidzą i lżą się na trybunach. - W Anglii na mecze piłkarskie przychodzili głównie robotnicy, publiczność meczów rugby stanowiła klasa średnia, wielu studentów, uczniów dobrych prywatnych szkół. To była dyscyplina elitarna, oglądana przez ludzi wyższych sfer. Nie istniały ścisłe podziały terytorialne i fanatyczne przywiązanie do klubów. Kibice przychodzili i przychodzą na mecze rugby po to, żeby się bawić, a nie walczyć. Walkę mają na boisku. Kolejny ciekawy aspekt gry w rugby to zachowanie się zawodników wobec sędziów. Nie ma wymuszania decyzji jak w piłce nożnej, presji na arbitrach wywieranej przez trenerów i zawodników. Sędziowie wydają decyzję w spokoju prawie jak na sali sądowej? - Ta agresywna postawa wobec sędziów to kwestia piłkarskiej mentalności. W rugby chłopcy wiedzą, że trzeba docenić pracę arbitra. To jedna z najtrudniejszych dyscyplin do sędziowania przez co ten zawód staje się szczególnie trudny. Trzeba mieć ogromne doświadczenie, żeby na przykład właściwie ocenić młyn dyktowany. Ale jest ciemna strona rugby - niebezpieczeństwo poważnych kontuzji, utraty zdrowia, czasami życia. Niedawno we Francji zmarło trzech młodych rugbistów. Ich śmierć była konsekwencją urazów odniesionych po szarży, tego obronnego zagraniu polegającego na złapaniu zawodnika i powaleniu go na ziemię. - Władze rugby starają się ograniczyć wszystkie zagrania zagrażające zdrowiu zawodników. Dziś rugby jest dużo bezpieczniejsze niż w czasach, kiedy ja grałem. Szczególnie zwracają uwagę właśnie na szarżę. Wypadki i urazy są splotem wielu okoliczności. Futbol też jest niebezpieczny. W każdym kontaktowym sporcie zawodnik jest narażony na groźne kontuzje. Przygotowuje pan reprezentację Polski do meczu z Niemcami, ale ma pan czas, by oglądać mecze Pucharu Świata? - Śledzę na bieżąco te rozgrywki. Obejrzałem większość meczów pierwszej fazy i wszystkie spotkania ćwierćfinałowe oraz półfinałowe. To fantastyczne widowisko, bardzo wysoki poziom. Smutne dla mnie było to, że tak źle wypadli Irlandczycy. Niesamowicie rozwinęli się Japończycy. Czwórka najlepszych drużyn nie jest jednak zaskoczeniem. Skąd ten progres Japonii, kraju, który jest gospodarzem turnieju i fazie grupowej pokonał Irlandię. To kraj, który nie ma aż tak wielkich tradycji w rugby? - Stoją za tym ogromne pieniądze. Japończycy dbają o poziom sportowy swojej ligi. Według przepisów mogą w niej grać tylko ci obcokrajowcy, którzy mają za sobą występy w reprezentacji. Po Pucharze Świata przyjadą tam grać nowi, ale doświadczeni zawodnicy, którzy aktualnie reprezentują np. RPA, podczas odbywającego się w Japonii mundialu. Będą oni z pewnością podwyższać poziom rugby w tym kraju i kto wie dokąd gospodarze tegorocznego Pucharu Świata zajdą za cztery lata. Komu pan będzie kibicował w finale - Anglii czy RPA? - Trudne pytanie. Cała rodzina mieszka w Anglii, ja jestem Irlandczykiem z Belfastu. Chcę jednak, żeby Anglia wygrała, bo inaczej będę musiał słuchać przez najbliższe 20 lat gadek, jak to pechowo przegrali w finale. Czy obecność Anglików w finale należy uznać za niespodziankę? - Cztery lata temu Anglia grała w podobnym składzie i nie wyszła z grupy. Ale tworzenie drużyny było zaplanowane. Anglicy zbudowali drużynę na 2019 rok. Podobna sytuacja miała miejsce w 1999 i 2003 roku. W 1999 roku Anglicy odpadli w ćwierćfinale, a potem wygrali Puchar Świata. Działają według tej samej filozofii, spokojnej budowy drużyny. Mało ludzi o tym wie. Która dyscyplina jest dziś - w czasie Pucharu Świata w rugby - bardziej popularna na Wyspach Brytyjskich - rugby czy piłka nożna? - Na ogół kibice rugby nie oglądają futbolu, ale jak są mistrzostwa świata interesują się nimi. Podobnie jest z kibicami piłkarskimi. Gdy są ważne mecze międzynarodowe w Pucharze Świata czy Pucharze Sześciu Narodów interesują się również rugby. Ale nie ma wątpliwości, że piłka nożna jest numerem 1. Co pana zdaniem trzeba zrobić, żeby rugby stało się bardziej popularne w Polsce? - Trzeba promować ten sport, musi być pokazywany w telewizji. Są teraz transmisje z ligi, to bardzo dobrze. Na pewno wielu ludzi chętnie ogląda Puchar Świata. Konieczne jest rozszerzenie programu Rugby-Tag, bezkontaktowej formy treningu rugby dla dzieci. Ale też należy zmienić myślenie ludzi, żeby nie traktować rugby jako sportu, agresywnego, niebezpiecznego. To jest sport kontaktowy, ale uczący szacunku dla przeciwnika, uczący życia. Ludzie za często myślą, że uprawianie tej dyscypliny niesie za sobą przemoc. To sport dla ludzi myślących. W klubie asystenta kadry Karola Czyża Ogniwie Sopot gra wielu zawodników z wyższym wykształceniem, a Stanisław Powała-Niedźwiecki, zawodnik reprezentacji Polski i Ogniwa Sopot jest doktorantem polonistyki. Pisze swoją pracę na temat języka rugbistów. A w jaki sposób podnieść poziom sportowy polskich zawodników? - Trzeba mieć trenerów na wysokim poziomie, którzy zajmują się dziećmi i młodzieżą. Jeżeli pojawią się dobrze wykształceni trenerzy, to będą też lepsi zawodnicy. Zwiększenie bazy, liczby grających zawodników jest po prostu konieczne. Czy pana zdaniem rugby to najwspanialszy sport drużynowy? Może to źle zadane pytanie. Dlaczego, pana zdaniem rugby jest najciekawszym i najfajniejszym sportem drużynowym? - Przez wartości, które reprezentuje. Przez to, że uczy pokory, szacunku dla rywali, sędziów, kibiców. To sport, który najlepiej uczy życia. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski