Maciej Słomiński, Interia: Gdy, tydzień temu, przed finałem Ekstraligi rugby mężczyzn rozmawiałem z trenerem Ogniwa Sopot. Karol Czyż mówił: "Kobiety w tej chwili grają w Polsce lepiej od mężczyzn. Takie są fakty". Co pani na to? Marlena Mroczyńska, prezeska Biało-Zielonych Ladies Gdańsk: - Jestem daleka od mówienia, że ktoś jest lepszy lub gorszy. W Polsce męskie rugby stawia na odmianę pietnastoosobową, kobiece na siódemki. Na sukces w postaci wicemistrzostwa Europy kobiety zasłużyły ogromną pracą, w damskim rugby dokonał się wielki progres. Relację z turnieju w Moskwie można było zobaczyć w transmisji na żywo. Kibice sami mogli ocenić czy gra kobiecej reprezentacji mogła się podobać. Mówimy o 7-osobowej odmianie rugby. Czy kobiety w ogóle grają w "15"? - W Polsce nie. Kiedyś były ku temu przymiarki, ale na dziś gramy tylko w rugby 7-osobowe. Czym się różni mecz rugby 7-osobowego od 15-osobowego? - Mecze trwają 2 x 7 minut, stąd organizowane są turnieje ligowe. Turnieje organiznowane są w miastach, w których są żeńskie kluby. Suma punktów daje wynik końcowy i na turnieju finałowym zostaje ogłoszona tabela końcowa. W "7" gra jest bardziej dynamiczna, młyn i aut jest ustawiany 3 na 3. Mamy tutaj mniej kontaktów, więcej przestrzeni i biegania. Nasze turniej to przy okazji pikniki rodzinne, gdzie każdy kibic znajdzie coś ciekawego dla siebie. Proszę mi wytłumaczyć system ligowych rozgrywek w Polsce w rugby kobiet. - Każdy z klubów uczestniczących w rozgrywkach organizuje kolejny turniej - Diablice Ruda Śląska, Legia Warszawa, Black Roses Posnania Poznań, AZS AWF Warszawa, KS Rugby Gietrzwałd, Venol Atomówki Łódź, Juvenia Kraków i my. Sobotnie zawody będą zwieńczeniem tegorocznych rozgrywek, nasz tytuł 11 z rzędu jest już przesądzony, po tym jak wygrałyśmy każdy z turniejów. Relacja audio z każdego meczu Euro tylko u nas - Słuchaj na żywo!Robi wrażenie. - No tak, ale jeślibyśmy zaczepili tu, na plaży któregoś z gdańszczan i przekazali tę informację to po pierwsze - zdziwiliby się, że w ogóle jest w naszym mieście drużyna rugby kobiet, a po drugie - nie mieliby pojęcia, że mamy takie sukcesy. Oby nasza cierpliwość w propagowaniu rugby popłaciła. Widzę, że boli panią niewielkie zainteresowanie waszą dyscypliną sportu. - Nie wiem co mamy jeszcze zrobić, by zainteresować kibiców, media, sponsorów naszymi sukcesami? Zdobywamy wicemistrzostwo Europy i mało kto w Polsce o tym wie. Gdyby np. siatkarki stanęły na podium w imprezie mistrzowskiej, myślę że cały kraj by tym żył. W czerwcu Polki były gorsze tylko od Rosjanek i zdobyły srebrne medale na turnieju mistrzostw Europy w Moskwie. Była pani razem z drużyną? - Niestety, nie mogłam być z dziewczynami na tych mistrzostwach. Może to i lepiej, bo jeszcze przypłaciłabym to zawałem (śmiech). Każdy mecz reprezentacji jest dla mnie wielkim przeżyciem. Transmisję oglądałam w pracy, wszyscy w mojej firmie wiedzą, że to moja pasja i przymykali oko jak odrywałam się na chwilę od zajęć, by obejrzeć mecze. Podczas tych mistrzostw popłakałam się ze dwa razy. Tyle lat grałam w tej reprezentacji. Wicemistrzostwo, które zdobyły dziewczyny jest również moim zwycięstwem. Srebrny medal Mistrzostw Europy noszę w sercu. Srebrny medal dla Polek był niespodzianką? - Nie. Mocno liczyłyśmy, że znajdziemy się na podium, zwłaszcza pod nieobecność drużyn Francji i Anglii z powodów COVID-19. Od paru lat jesteśmy w czołówce. Na tym turnieju grałyśmy jak równe z równymi z drużynami, które występują na stałe w World Series. Podstawę kadry Polski stanowią zawodniczki Biało-Zielonych Ladies. Wasz trener, Janusz Urbanowicz, prowadzi również reprezentację. - Z 12 powołanych kadrowiczek, dziewięć było z Gdańska. Jesteśmy najmocniejszym klubem, więc to naturalne. Zgrupowań kadry nie ma zbyt wiele, dlatego trener Urbanowicz, uznał że najlepiej będzie przenieść schematy klubowe na grunt reprezentacji. Zadziałało. Panią nie kusi, żeby zagrać? - Pewnie, że tak. Nie lubię jednak robić czegoś na pół gwizdka. Dziewczyny trenują pięć razy w tygodniu, czasem dwa razy dziennie. W weekend zawody. Wiem jak dużo trener wymaga od zawodniczek. Mój organizm już mi na to nie pozwala. Choruję na cukrzycę insulinozależną, to mi trochę utrudnia życie, zdarzało mi się kilka razy zasłabnąć przed ważnymi zawodami. Nigdy nie robiłam sobie jednak wymówek z tego powodu. Przestałam trenować po kontuzji kolana dwa lata temu. Rok temu w lipcu miałam operację. W tym sezonie na jednym z turniejów ligowych zagrałam w drugim składzie, na rozgrzewce trochę brakowało tchu, ale głowa nie zapomniała co trzeba robić na boisku. Gdybym miała więcej czasu, na pewno dalej bym grała. Teraz chcę mój czas poświęcić dla najbliższej rodziny.