Mówi się, że piłkarze udają, że ich boli, a rugbiści że ich nie boli. Tak było z kapitanem Ogniwa Sopot, Piotrem Zeszutkiem. W wywiadzie z Interią, jego klubowy trener Karol Czyż, mówił nam: - Piotrek dograł ten mecz do końca, chociaż pięć razy go pytałem czy jest w porządku. Po meczu okazało się, że w porządku nie było. Na tym m.in. polega rola kapitana, by dawać przykład. Nie można grać kosztem zdrowia, ale nie mogłem go siłą ściągnąć z boiska, tym bardziej że wynik oscylował w okolicach remisu. Na konferencji prasowej przed finałem mistrzostw Polski w rugby, w którym Ogniwo Sopot 4 lipca o godz. 15 podejmie Master Pharm Rugby Łódź, sam Zeszutek mówił: - Czuję się całkiem nieźle, czeka mnie jeszcze wizyta u lekarza, on zdecyduje czy zagram w niedzielę, trenuję od półtora tygodnia. Miałem dwa tygodnie przerwy, w międzyczasie urodził mi się syn, co wprowadziło dodatkowe zamieszanie w moim życiu (śmiech). Ogniwo Sopot broni tytułu mistrzowskiego zdobytego dwa lata temu. W zeszłym roku z powodów epidemicznych odbyły się tylko rozgrywki o Puchar Polski. Czy obrońcy mistrzowskiego tytułu zmienili coś w przygotowaniach w stosunku do tych sprzed dwóch lat? - Wtedy w naszej ekipie nie był trenera mentalnego, Moniki Najdy. To najważniejsza zmiana. Każdy ma utarte schematy przygotowawcze, każdy koncentruje się w inny sposób. Jeśli chodzi o sprawy czysto boiskowe - staramy się przyspieszać grę, by zaskoczyć rywala - przyznał Zeszutek. Zgodnie ze słowami Adama Pogorzelskiego, członka zarządu Ogniwa Sopot na niedzielny mecz wpuszczone zostanie 2200 kibiców, co stanowi 75 proc. pojemności stadionu plus osoby zaszczepione. Wsparcie fanów będzie bardzo ważne. - Wierzę w pełne trybuny, to daje wiatr w żagle, przypominając mecz sprzed dwóch lat, to nas mocno pchnęło do wygranej. Każdy wynik, który da nam mistrzostwo biorę w ciemno - zakończył Piotr Zeszutek, kapitan Ogniwa Sopot. MS