W sezonie 1992/1993 po czterech kolejkach lechici mieli komplet 12 punktów i bilans bramek 12-2. Teraz - 10 punktów i 12-1, ale jeszcze żadnego spotkania na stadionie w Poznaniu (wtedy trzy). W piątek gracze "Kolejorza" wystąpili przed skromną, trzytysięczną publicznością we Wronkach. - Zadebiutowaliśmy przed swoją publicznością wielkim spotkaniem. Ruch zaskoczył nas wysokim pressingiem, ale od 10. minuty zaczęliśmy stopniowo krok po kroku grać swoją piłkę. Ten mecz był perfekcyjny, jak na początek sezonu - cieszył się trener Lecha Jose Maria Bakero. Szkoleniowiec Ruchu Waldemar Fornalik nie był załamany, ale cieszyć się nie miał z czego. - Gratuluję Lechowi, bo jest w wyśmienitej formie i gra rewelacyjną piłkę. Żeby pokusić się tutaj o dobry wynik, nie mogliśmy popełniać błędów. A tymczasem sami sprokurowaliśmy pierwszego gola i nieszczęście było gotowe - narzekał Fornalik. Po chwili dodał: - W przerwie staraliśmy się jeszcze pobudzić zespół. Tyle że zaraz wpadła trzecia bramka i było po meczu. Żeby doprowadzić w takim meczu do remisu, to musiałoby się stać coś wyjątkowego. Staraliśmy się strzelić choćby honorowego gola. Chorzowscy piłkarze nawet nie próbowali po spotkaniu narzekać na końcowy wynik. - Trafiliśmy na Lecha świetnie dysponowanego, który bawi się piłką. Ta gra sprawia im radość - oceniał Wojciech Grzyb. - Każdy z nas walczył i chciał wygrać, ale trafiliśmy na przeciwnika, który postawił nam takie warunki, że niewiele mogliśmy zrobić - wtórował mu Paweł Abbott. Gracze Ruchu chwalili Artjoma Rudniewa, który zdobył dwie kolejne bramki i po czterech kolejkach ma ich już osiem. Po meczu napastnik z Łotwy opuszczał boisko utykając, z wielkim opatrunkiem lodowym na łydce. - Wygląda, że to tylko zbicie - uspokajał drugi trener "Kolejorza" Mariusz Rumak. Sam Rudniew był uśmiechnięty. - Ta skuteczność to efekt pracy na treningach - mówił. Faktycznie, podczas zajęć treningowych Łotysz ma niesamowitą skuteczność, pokonuje bramkarzy prawie z każdej pozycji. - Podobną serię strzelecką w lidze miałem na Węgrzech, też zdobywałem bramki seriami. W Poznaniu coraz lepiej rozumiemy się z Semirem Stiliciem, on zagrywa piłki w ciemno. Dziś bardzo dobrze spisywali się skrzydłowi. Czy to życiowa forma? Zawsze może być lepiej - mówił napastnik Lecha. W Zalaegerszegu w październiku i listopadzie 2009 roku Rudniew strzelił 10 bramek w sześciu kolejnych meczach - w Lechu może poprawić ten wyczyn. Co ciekawe, w reprezentacji Łotwy już tak skuteczny nie jest - tak czeka na swoje pierwsze trafienie. - Tam wymaga się ode mnie strzelania bramek, tu tego nie ma. W Lechu celem jest zwycięstwo drużyny i trzy punkty, "Rudy" może, ale nie musi strzelać. To najważniejsza różnica - stwierdził. Druga jest taka, że w Poznaniu ma świetnego podającego Stilicia, w kadrze - nie. W Lechu zadowoleni byli też piłkarze linii obronnej, bo mimo wielkich osłabień w tej formacji "Kolejorz" znów nie stracił bramki. Nie było przecież środkowych obrońców Arboledy i Wojtkowiaka, a na prawej stronie musiał zagrać defensywny pomocnik Injac. - Bardzo ważną sprawą jest nasze zgranie. Występujemy w jednej drużynie od kilku ładnych lat i to widać tak w poprzednich meczach, jak i dzisiaj - mówił Ivan Djurdjević. - Wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę, teraz oczekiwania będą wielkie. Rok temu mieliśmy najlepsza obronę, ale brakowało skuteczności w ataku. Teraz jest w tym względzie równowaga i dlatego mecze tak idealnie się układają. Wiele jeszcze spotkań przed nami, ale teraz wszyscy będą musieli na Lecha uważać - dodał. Doświadczony Serb liczy na wygraną w kolejnym spotkaniu w Zabrzu. - Po słabszym sezonie zaczyna w nas wracać wiara. Teraz musimy zdobyć trzy punkty z Górnikiem, bo dzięki temu będziemy mogli oczekiwać pełnego stadionu na spotkaniu z Wisłą - zakończył Djurdjević.