Doszło wówczas do awantury na lodowisku sprowokowanej przez Leszka i Daniela Laszkiewiczów z Cracovii oraz Teddy'ego Da Costy z Zagłębia. Potem awanturowali się kibice. Dostało się też trenerowi "Pasów", Rudolfowi Rohaczkowi, który miał polewać kibiców wodą z bidonu Nie był to koniec bulwersujących wydarzeń. Podczas pisania protokołu do szatni sędziów wszedł prezes Zagłębia, Adam Bernat, który nakazał arbitrowi Przemysławowi Kępie podrzeć protokół i opisać wydarzenia w ten sposób, aby w korzystnym świetle przedstawić organizatorów meczu, którzy nie dopełnili podstawowych warunków bezpieczeństwa. Wydział Gier i Dyscypliny bardzo poważnie podszedł do całej sprawy. Przede wszystkim nie oparł się na relacjach zainteresowanych i protokole, ale uważnie przejrzał zapis z kamer, które rejestrowały wydarzenia. Na tej podstawie wykluczono opisywane przez arbitra w protokole fakty, że Daniel Laszkiewicz atakował kijem rozjuszonych kibiców, a trener Rohaczek oblewał kogoś wodą. Poza tym prezes Zagłębia, wspomniany Adam Bernat przyznał się, że nieodpowiednio zachował się wobec arbitrów i potwierdził fakt podarcia pierwszej wersji protokołu. Bernat żałował swojego zachowania i postanowił dobrowolnie poddać się karze ( zapłacił 2 i pół tysiąca zł grzywny). Wdział Gier i Dyscypliny postanowił także ukarać trzymiesięczną dyskwalifikacją arbitra głównego - Przemysława Kępę oraz linowych Tomasza Radzika i Tomasza Przyborowskiego. - O naszych decyzjach został poinformowany zarząd PZHL przez przewodniczącego WGiD Krzysztofa Zawadzkiego - mówi były już wiceprzewodniczący WiG, Jacek Chadziński. Tymczasem Wydział Sędziowski kierowany przez Waldemara Matuszaka zignorował decyzję WGiD i obsadził ukaranych arbitrów do prowadzenia ligowych spotkań. Tłumaczył, że nie otrzymał informacji o karach na piśmie. - O naszych decyzjach zarząd został poinformowany przez przewodniczącego WGiD Krzysztofa Zawadzkiego, poza tym następnego dnia wysłałem mailem oficjalny komunikat do PZHL, który jednak nie został zamieszczony na stronie PZHL - opowiada sekretarz WGiD, Wojciech Lubiński. Ignorowanie decyzji WGiD przez Wydział Sędziowski sprawiło, że przewodniczący Zawadzki oddał się do dyspozycji zarządu, a ten przyjął jego dymisję. Wraz z nim zrezygnowała większość członków WGiD. Zarzuty zarządu PZHL były takie, że WGiD nie ma prawa karać arbitrów na postawę na lodzie. Tymczasem paragraf 38 punkt 2 statutu PZHL mówi: W uzasadnionych przypadkach Wydział Gier i Dyscypliny PZHL może zawiesić obwinionego w prawach zawodnika, trenera, instruktora, sędziego lub działacza hokejowego z chwilą uznania, że ze względu na rodzaj wykroczenia dyscyplinarnego wymaga tego dobro polskiego hokeja, a zwłaszcza porządek i dyscyplina związkowa. - My nie karaliśmy arbitrów za to, jak prowadzili mecz, ale za to że napisali nieprawdziwy protokół pod dyktando prezesa Zagłębia - tłumaczy Jacek Chadziński i dodaje: - Stworzyliśmy kompetentny Wydział Gier i Dyscypliny, w naszej pracy opieraliśmy się na przepisach. Zawsze chcieliśmy szanować prawo związkowe. Widać staliśmy się dla kogoś niewygodni. Wcześniej wszystkie podobne sprawy były załatwiane na telefon. My postanowiliśmy działać zgodnie z prawem i procedurami. Zarzucano nam, że nie przedstawiliśmy naszych decyzji na piśmie. Nie mogliśmy tego zrobić od razu, bo pracujemy społecznie, ale kilka dni później nasze postanowienia zostały przesłane do PZHL. Tymczasem my do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnych pism, które wyjaśniałyby dlaczego zostaliśmy odwołani. Dostaliśmy tylko pismo z podziękowaniem za prace w WGiD. Odwołani członkowie WGiD nie zamierzają już walczyć o swoje racje. Wyrażają tylko żal, że w PZHL nadal nic się nie zmienia i że związek nie dorósł do przyjęcia profesjonalnych standardów działania. Nadal królują w nim układy. Ubiegłoroczny wybór Zdzisława Igielewicza na prezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie zdawał się kończyć w tej dyscyplinie okres "smuty", jakim były dwie kadencje Zenona Hajdugi. Nowy prezes miał rozruszać skostniały związek, wprowadzić nowego ducha i powstrzymać agonię hokeja w Polsce. Na razie nic nie wskazuje, aby coś się zmieniło.