W niedzielę w pierwszym meczu finału także były górą pokonując w Tychach miejscowy GKS 2:1. Jarosław Różański, kapitan Podhala, sądzi, że jednak i tym razem do wyłonienia zwycięzcy potrzebne będzie siedem spotkań. "Tak zakładam, nie tylko dlatego, że mamy wyznaczonych siedem terminów. Stoczniowiec Gdańsk w konfrontacji z tyszanami udowodnił, że można podnieść się nawet ze stanu 0-3" - powiedział, cytowany przez "Przegląd Sportowy". "To, swoją drogą, było korzystne dla nas, bo tyszanie byli zmuszeni rozegrać tyle samo spotkań, co Podhale. Gdyby skończyli wcześniej, mieliby więcej czasu na odpoczynek. A tak siły są wyrównane. Na dodatek tyszanie przemierzyli w półfinale znacznie więcej kilometrów na trasie do Gdańska, więc może to rzutować na ich formę" - dodał. Różański był bohaterem siódmego meczu z Cracovią. Strzelił gola w normalnym czasie gry, a także wykorzystał decydującego karnego, którego nie chciał wykonywać. "Byłem przesądny. Pomyślałem, że lepiej będzie jak usiądę na ławce, bo gdy w kilku ważnych meczach były karne i uczestniczyłem w nich, to mój zespół przegrał. Ale ostatecznie zdecydowałem się strzelać jako ostatni, no i szczęśliwie trafiłem. Ale karne to loteria. Moim zdaniem w playoffs powinno się grać, tak jak w NHL, czyli dotąd, aż nie padnie gol w trakcie gry" - powiedział kapitan Podhala.