Miało być wielkie sportowe widowisko, był żenujący, haniebny wiec poparcia dla Władimira Putina i jego zbrodniczych działań w Ukrainie. Mistrz olimpijski i legenda łyżwiarstwa figurowego, Jewgienij Pluszczenko, który nie kryje się z proklemowskimi sympatiami, zorganizował imprezę, na której otwarcie opowiadano się za atakiem Rosji na suwerenny kraj. Były hasła "Za świat! Za Rosję! Za przyszłość!" oraz stoiska, na których można było... napisać list do żołnierzy na froncie. Na początku gali przemawiał Nikołaj Worobiew z Dumy. Rysował propagandowy obraz zjednoczonej Rosji i apelował o wsparcie dla prezydenta oraz armii. Mówił, że właśnie teraz rosyjscy sportowcy "przypomną o sile i jedności Rosji". Łyżwiarze, którzy zostali zaproszeni na lód, pokazali się w koszulkach z napisem "Nas nie dogoniat". Okazuje się, że teraz sportowcy palą się ze wstydu. Wygląda na to, że dotarło do nich, w co zostali wmanewrowani. I wcale im się to nie podoba. Ich reakcje obnażają kłamstwa Kremla. Już tego nie ukryją, w Rosji coś pęka. Ziszcza się czarny scenariusz Putina Sportowcy nie chcą być narzędziami putinowskiej propagandy. Bunt przed galą Pluszczenki Kreml próbuje to zataić, ale nawet w rosyjskich mediach pojawiają się już doniesienia o proteście, do jakiego miało dojść tuż przed rozpoczęciem gali Pluszczenki w mieście Tuła. Spektakl rozpoczął się z około 40-minutowym opóźnieniem. Według Sports.ru ma to związek z buntem łyżwiarzy. Ci zorientowali się, że mają zostać narzędziem propagandy i odmówili wyjścia na lód. Interweniował Aleksandr Kogan, dyrektor generalny Rosyjskiej Federacji Łyżwiarstwa Figurowego. W końcu sportowcy ulegli i pojawili się przed publicznością. Choć nie wszyscy. Zabrakło Michaiła Kolady, który wcześniej swoim nazwiskiem promował przedsięwzięcie i był na wszystkich ogłoszeniach reklamowych. Nie podano oficjalnej przyczyny braku srebrnego medalisty z Pjongczangu na gali, choć można się jej domyślać. Wiadomo, że obecnie przebywa on w Mińsku, do którego wyjechał już po imprezie Pluszczenki. To właśnie na Białorusi zaplanowano specjalny pokaz Eteri Tutberidze. Ulubienica Putina bryluje na Kremlu. To w nią wpatrywał się jak w obrazek Bojkowa i Tuktamyszewa tłumaczą się z udziału w wiecu. Głos zabrała też żona Pluszczenki Sportowcy mogą czuć się oszukani przez Pluszczenkę. "Chcę powiedzieć, że uczestniczyliśmy tylko w programie Pluszczenki 'Union of Champions'. W ramach pokazu zaprezentowaliśmy wyłącznie nasze programy. Nasza działka to łyżwiarstwo figurowe i nic więcej. Nikt nie wiedział o wydarzeniu przed koncertem! Nas to nie dotyczy!" - wyjaśniła na Telegramie Aleksandra Bojkowa, łyżwiarka, brązowa medalistka mistrzostw świata i mistrzyni Europy. Mistrzyni i wicemistrzyni świata, Jelizawieta Tuktamyszewa, opublikowała na Instagramie wpis w podobnym tonie. "Nie miałam pojęcia, że tak to będzie wyglądało. Nikt nie wiedział, przepraszam" - dodała. Głos zabrała też inna uczestniczka, Alona Kostornoj. "Nie miałam pojęcia, w czym wezmę udział. Zorganizowano jakby dwa wydarzenia. Nasz występ nie miał na celu kogokolwiek obrazić. Chciałabym wszystkich przeprosić, za to, co się stało" - stwierdziła. O zajęcie stanowiska w sprawie skandalu na gali poproszono współorganizatorkę, Janę Rudkowską (prywatnie żonę Pluszczenki). Kobieta twierdzi, że ona i mąż nie wiedzieli, że z założenia sportowe widowisko zostanie wykorzystane do celów propagandowych. Zapytana przez dziennikarza "Sport Express", czy nie obawia się, że udział sportowców w takiej imprezie, na której było dużo symboli politycznych (np. litera Z na biletach), będzie wiązał się z następnymi sankcjami, odpowiedziała: Lodowaty prysznic dla poplecznika Putina. Mistrz świata odziera ze złudzeń