Wygląda na to, że nie ma wygranych po decyzji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o przywróceniu Rosjan i Białorusinów (pod pewnymi warunkami) do rywalizacji na arenie międzynarodowej. Stanowczy sprzeciw płynie z wielu krajów, w tym z Polski. "Decyzja MKOl o przywróceniu rosyjskich sportowców do rywalizacji to skandal i zdrada prawdziwego ducha sportu. Poleciłem ministrowi Kamilowi Bortniczukowi, aby przekazał władzom MKOl nasz stanowczy sprzeciw. Zrobimy co w naszej mocy, żeby sport pozostał wolny od rosyjskich wpływów" - napisał na Twitterze premier Mateusz Morawiecki. Wywołany do tablicy przez prezesa Rady Ministrów minister sportu i turystyki starał się znaleźć pozytywy sytuacji. "Wygramy tę walkę, bo to stanowisko jest po naszej myśli dużo bardziej niż przecieki, które płynęły z MKOl-u. Ta decyzja nadal jest skandaliczna i nie do zaakceptowania, jednak to, co się ukazało w porównaniu z tym, jakie były przecieki, możemy być pozytywnie nastawieni. Wcześniej utrzymywano, że rządy nie będą mogły ingerować w sportową rywalizację, a teraz okazuje się, że duża część naszych postulatów jest tu zawartych" - mówił Bortniczuk w "Porannej Rozmowie" Roberta Mazurka w RMF FM. Później, w "Faktach po Faktach", nawiązywał do tego, że decyzja MKOl-u - jak na razie - nie dotyczy Igrzysk Olimpijskich Paryż 2024. Zdecydowane stanowisko polskiego ministra jest ewidentnie nie w smak Rosjanom i kremlowskiej propagandzie. Wściekłość w Rosji po decyzji MKOl-u. Chcą więcej. "Co to za resztki z mistrzowskiego stołu?" Wściekłość w Rosji po słowach ministra Kamila Bortniczuka. Nie hamują się Zdaniem Bortniczuka powrót do sportu Rosjan i Białorusinów możliwy byłby tylko wtedy, jeśli zostaną spełnione dwa kluczowe warunki. Jeden to oczywiście występowanie pod neutralną flagą, a drugim jest podpisanie specjalnego oświadczenia, w którym sportowcy zadeklarowaliby sprzeciw wobec działań wojennych, a także przeciw reżimowi panującemu w ich krajach. I właśnie ten postulat nie spodobał się rosyjskiej trenerce łyżwiarstwa figurowego Tatianie Tarasowej. Przypuściła atak na ministra. "To [podpisanie przez Rosjan deklaracji antywojennej - przyp. red.] nigdy się nie wydarzy. [Minister Bortniczuk] niech się zamknie i nie miesza się w politykę. Wydaje mi się, że nasi sportowcy nigdy nie podpiszą tego oświadczenia. Jeśli ktoś podpisze, proszę pozwolić mu odejść" - pohukiwała cytowana przez portal sports.ru. Głos zabrała również Swietłana Żurowa, była mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie. "Niech łamią prawa swoich sportowców. (...) Polska w ogóle nie jest stroną konfliktu [chodzi oczywiście o wojnę, ale rosyjska propaganda nie używa tego słowa w kontekście Ukrainy - przyp. red]. Próbują manipulować swoimi zawodnikami, aby szantażować MKOl. (...) Oczekiwano, że rozwiną takie argumenty. Polscy politycy są zdeterminowani, aby do końca wywierać presję na rosyjskich i białoruskich sportowcach. Najwyraźniej znaleźli najskuteczniejszy sposób nacisku" - irytowała się. Sporo jadu sączy się także z wypowiedzi byłej łyżwiarki figurowej Iriny Rodiny. "Polska może żądać czegoś od każdego, ale nie od Rosji. Są już zmęczeni pokazywaniem swojego plugawego charakteru. Niech siedzą i domagają się czegoś od siebie i od krajów bałtyckich" - zacietrzewiła się. Te reakcje pokazują jedno - Polska najwyraźniej wyprowadza skuteczne ciosy, które w Rosji odczuwane są bardzo dotkliwie. Ruch MKOl w sprawie Rosji już przynosi opłakane skutki. Jest decyzja!