Sportowa izolacja Rosji trwa i zapewne trwać będzie jeszcze bardzo długo. Na pewno do zakończenia zbrodniczej inwazji na Ukrainę, a najpewniej i to nie będzie kres, szczególnie po tym, czego dopuścili się na terenie Buczy i innych miast rosyjscy żołnierze. Właśnie dlatego Rosjanie szukają alternatyw dla międzynarodowej rywalizacji. Plany stworzenia własnych federacji i mistrzostw snują już od kilku tygodni, ale zdawało się, że będą w tym osamotnieni. Jednak, jak przekonuje Renat Laiszew, tamtejszy działacz sportowy, mogą liczyć na zaskakująco wielu sojuszników. Czytaj także: "Gdyby Polacy musieli zagrać z Rosją, zrobiliby to" - Słyszałem, że jest około 25 krajów, które mogą stworzyć alternatywne mistrzostwa świata we wszystkich dyscyplinach. Mowa tu o krajach Wspólnoty Niepodległych Państw, niektórych krajach Ameryki Łacińskiej, czyli np. Wenezueli czy Argentyny, części państw azjatyckich, a wśród nich o Chinach i Indiach. Nasze wyliczenia wskazują, że w naszych mistrzostwach liczba uczestników będzie wahać się właśnie koło 25 - mówił Laiszew. Brzmi to jak propagandowe przechwałki i tym zapewne jest, jednak sam fakt, że Rosjanie wypuszczają informacje o tak dużej liczbie potencjalnych sportowych sojuszników musi budzić niepokój, bo część federacji, szczególnie z mniej popularnych dyscyplin, może zacząć obawiać się konkurencji i zwyczajnie ugiąć się, zdejmując sankcje z Rosjan. A to byłby duży cios w ideę solidarności z Ukrainą.