Moskwianie wyruszyli na ulicę tuż po zdobyciu zwycięskiej bramki przez Ilię Kowalczuka. Ulice zaludniły się tysiącami kibiców z rosyjskimi flagami, jezdnie zapełniły się samochodami, których kierowcy wyrażali radość klaksonami. Emocjom towarzyszyły wybuchy petard, policja poinformowała, że nie było chuligańskich incydentów. W radosnym duchu utrzymane są komentarze rosyjskich mediów. "Sowietski Sport" pisze o drugim cudzie na lodzie (pierwszy cud - to wygrana amerykańskich hokeistów nad ekipą ZSRR w igrzyskach olimpijskich w 1980 r.). "Nasi kochani hokeiści, jesteście bohaterami, jest z was dumny cały nasz naród" - konstatuje gazeta. "15 lat bez zwycięstwa. Po mistrzostwach świata w 1993 r. wyrosło całe pokolenie, które nie widziało znaczących zwycięstw naszego hokeja. Wczoraj wieczorem drużyna Wiaczesława Bykowa przywróciła nam światową koronę. Ten finałowy wynik będzie się wspominać 50 lat" - twierdzi gazeta w poniedziałkowym wydaniu. A "Gazeta" stwierdza: "Rosja zasnęła szczęśliwa" i podkreśla, iż "wygrana w Kanadzie to nie budzące wątpliwości wydarzenie, ważne dla prestiżu kraju, o wiele ważniejsze niż zdobycie Pucharu UEFA przez piłkarzy Zenitu Leningrad. Po prostu dlatego, że hokej to narodowa gra. Można sobie wyobrazić emocje, jakie opanowały ludzi, jakie zapewne spowodują, że poniedziałek nie będzie dniem roboczym. A prezydenta Rosji znowu czeka nowe zadanie - przyjęcie hokeistów". Jak podkreślają rosyjskie media, mecz finałowy mistrzostw świata w hokeju na lodzie oglądała w telewizji ponad połowa moskwian. Przypominają dla porównania, iż spotkanie finałowe o Puchar UEFA między Zenitem a Glasgow Rangers (2:0) skupiło przed telewizorami ponad 40 procent Rosjan.