- W pierwszej połowie nie graliśmy tak, jak zakładałem. Po przerwie - mimo że straciliśmy drugą bramkę - nasza gra wyglądała lepiej. Zdobyliśmy gola, który potwierdziłby teorię, że w piłce nożnej nie zawsze wygrywa drużyna prezentująca lepszy futbol - tak często dzieje się na przykład w polskiej Ekstraklasie. Jednak bramka Ailtona pod koniec meczu dała Ligę Mistrzów Apoelowi. Wygrał dziś zespół lepszy.Przed chwilą wyszedłem z szatni. Moi zawodnicy płaczą, są zdruzgotani tym co się stało - mówił ze łzami w oczach Holender. Szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" nie zwalał winy na upał. - Nasza porażka nie miała z tym nic wspólnego z pogodą. Tempo gry było cały czas wysokie. Zmian też nie dokonywałem dlatego, że ktoś był zmęczony, ale chciałem poprawić naszą grę. Dlatego zmieniłem Sobolewskiego, bo widziałem, że mamy kłopoty z powstrzymywaniem gry rywala na jeden kontakt - nie miał wątpliwości Maaskant. Holender dopytywany, czy Wisła będzie miała motywację do gry w fazie grupowej Ligi Europejskiej odparł: - Oczywiście. Mieliśmy swoje marzenie, aby grać w Lidze Mistrzów. Nie udało się. Dla nas to cały czas jest wielka przygoda. Teraz chcemy pokazać, że polski futbol idzie, do przodu, że jest coraz lepszy.