O Robercie Karasiu zrobiło się głośno w maju ubiegłego roku. 35-letni mężczyzna wziął udział w 10-krotnym Ironmanie i w końcu spełnił swój plan. Zawodnik pobił rekord świata, a linię mety przekroczył z czasem 164 godziny, 14 minut i 2 sekundy. Kilka tygodni po tym sukcesie reprezentant Polski otrzymał fatalne informacje. W jego organizmie wykryto bowiem niedozwolone substancje. "Z ogromnym niedowierzaniem przyjąłem wiadomość od organizatora zawodów w Brazylii, że w moim organizmie wykryto śladowe ilości niedozwolonych substancji. (...) Oświadczam, że nigdy nie stosowałem żadnej formy dopingu. Przed startem w Brazylii sam zabiegałem u organizatorów o zapewnienie badań antydopingowych, ponieważ tylko w ten sposób mój wynik mógł zostać oficjalnie uznany za rekord świata. W całej mojej karierze zawsze byłem czysty, co potwierdzały wyniki wielu badań antydopingowych, jakie przechodziłem po każdym z dotychczasowych startów w Pucharze Świata" - przekazał Karaś za pośrednictwem mediów społecznościowych. Mimo problemów wizerunkowych sportowiec kontynuował przygotowania do kolejnych startów. Jakiś czas temu pobił rekord świata, ustanawiając najkrótszy czas na dystansie pięciokrotnego Ironmana. I na tym skończyły się dobre wieści. Ironiczne nagranie Marcina Najmana. Wbił szpilę Robertowi Karasiowi Robert Karaś atakowany w mediach. Zdradził, z czym musi się mierzyć Po zawodach w Stanach Zjednoczonych w organizmie Polaka po raz kolejny wykryto niedozwolone substancje. 35-latek za pośrednictwem mediów społecznościowych przekazał fanom smutną wiadomość. "Otrzymałem informację z USADA, że w moim organizmie nadal znajdują się pozostałości substancji, które wykryto u mnie po zawodach w Brazylii. Nie miałem możliwości przeprowadzenia badań antydopingowych przed ostatnim startem w USA. To niedozwolone (...) Niestety nadal mam w sobie pozostałości po tych substancjach. Nie wiem jeszcze jakie konsekwencje formalne mnie czekają, ale nie jest najważniejsze. Niech moja historia będzie przestrogą dla każdego sportowca, zwłaszcza dla ludzi młodych. Nie szukam wytłumaczeń, muszę teraz ponieść konsekwencje swojej głupoty i nieostrożności. Błąd popełniony 1,5 roku temu zostanie ze mną na zawsze" - oznajmił sportowiec. Na kolejną wpadkę mężczyzny zareagowały gwiazdy sportu. "I co z tego, że złapany dwa razy na dopingu? Za chwilę zapewne walka w Fame MMA, znów promowanie w mediach, podcasty u celebrytów i udawanie sportowca. Piękny wzór do naśladowania dla młodzieży" - napisała uszczypliwie tenisistka Urszula Radwańska. Swoje trzy grosze dorzucił także medalista mistrzostw świata Marek Plawgo - "Cyniczny oszust pozostaje cynicznym oszustem. Obrzydliwa kreatura niszcząca wizerunek przepięknego sportu" - zaznaczył Polak. Jak się okazuje, nie tylko zawodnicy dość ostro zareagowali na sytuację 35-latka. W końcu sam Karaś nie wytrzymał i zamieścił w sieci wymowy wpis, w którym odniósł się do krytyki na swój temat. Zaskakująca teoria Kasparowa po zamachu pod Moskwą. Mówi o tym wprost