Słowacki napastnik ma za sobą świetny sezon, co przełożyło się na liczne oferty z innych klubów. Jednak Podbeskidzie bardzo chciało zatrzymać go w swoim składzie, dlatego naginając zasady swojej polityki płacowej, zaoferowało mu wysoki trzyletni kontrakt. "Wszystkie oczekiwania Roberta zostały spełnione, a przygotowana dla niego oferta była ponadstandardowa. Ale pozostały jeszcze oczekiwania jego menadżerów, którzy swoją usługę wycenili na 200 tysięcy złotych. I tu musiałem postawić pytanie: za jaką pracę jest ta kwota? Co ci panowie zrobili dla naszego klubu, że swoją usługę wycenili na taką kwotę?" - powiedział prezes klubu z Bielska-Białej dla oficjalnego serwisu Podbeskidzia. "Nie może bowiem być tak, że przy wielogodzinnych dyskusjach na temat transferu Roberta tylko pół godziny rozmawiamy o oczekiwaniach piłkarza, a całą resztę czasu poświęcamy dyskusjom na temat wielkości gaży usługi menadżerskiej dla dwóch panów, którzy reprezentują zawodnika. Osobna kwestia to ich zachowanie, które - mówiąc delikatnie - mocno i to na minus odbiegało od tego, jak zachowują się menadżerowie innych zawodników" - podkreślił Wojciech Borecki. "Po całej tej historii pozostał mi duży niesmak" - przyznał prezes Podbeskidzia. Pochodzący ze słowackiej Lewoczy Demjan trafił do Podbeskidzia w 2010 roku z Viktorii Żiżkow. W 82 meczach strzelił dla "Górali" 26 goli. Czternaście z nich zdobył w minionym sezonie Ekstraklasy, dzięki czemu pomógł zespołowi utrzymać się w lidze, a indywidualnie sięgnął po koronę króla strzelców. Podczas gali T-Mobile Ekstraklasy odebrał nagrody także dla najlepszego piłkarza i napastnika sezonu.