W sobotę około godziny 12.00 Rezai, rozstawiona z numerem 15., wyjdzie na kort na największym stadionie im. Philippe'a Chatriera, by dokończyć pojedynek trzeciej rundy z Rosjanką Nadieżdą Pietrową (19.). Został on przerwany w piątek wieczorem przez zapadające ciemności przy stanie 7:6 (7-2), 4:6, 7:7. Przed tym pojedynkiem cała francuska prasa rozpływała się nad jej talentem, umiejętnościami, siłą gry i oryginalną urodą, którą zawdzięcza irańskiemu pochodzeniu rodziców. Dziennikarze na każdym niemal kroku przypominali, że tenisistka z St. Etienne wygrała w maju duży turniej WTA Tour w Madrycie. Triumf w stolicy Hiszpanii to jej pierwszy tytuł w tym cyklu, po trzech przegranych finałach. W Madrycie wyeliminowała byłe liderki rankingu WTA Belgijkę Justine Henin i Serbkę Jelenę Jankovic, a w finale pokonała w dwóch setach zajmującą drugie miejsce w światowym rankingu Amerykankę Venus Williams. Po tym sukcesie tenisowa Francja oszalała ze szczęścia, ale jednocześnie wzrosły oczekiwania kibiców wobec Rezai. Czy im sprosta, okaże się być może już w sobotę, gdy będzie musiała dokończyć pojedynek z Pietrową. Jeśli wygra z Rosjanką, to w 1/8 finału czekać ją będzie jeszcze trudniejsze zadanie - Venus Williams. Na paryskich kortach trudno nie zauważyć podjazdowej wojny, jaką Rezai toczy z inną francuską tenisistką Marion Bartoli (rozstawioną z numerem 13.). Również ona będzie w sobotę walczyć o awans do czwartej rundy, z Shahar Peer z Izraela (nr 18.). O tym, że obie francuskie tenisistki za sobą nie przepadają wiadomo od dawna, a mniej więcej od dwóch lat między nimi poważnie iskrzy. Podczas jednej z konferencji prasowych w tym tygodniu Rezai stwierdziła, że Bartoli nic nie robi, by potwierdzić swój prymat w kraju, a wysoką pozycję w rankingu zawdzięcza nie swojej grze, lecz dużej liczbie startów w mniejszych turniejach, co pozwala jej "ciułać drobne punkty". Nie wiadomo, jak dalej będą wyglądać stosunki tych tenisistek, ale Rezai ma szansę udowodnić swoją siłę na korcie, a nie przed mikrofonem. Jej porażka z Pietrową będzie dużym rozczarowaniem dla miejscowych kibiców i mediów, a zwycięstwo i kolejne starcie z Williams na nowo rozbudzi nadzieje na triumf Francuzki w Roland Garros. Natomiast Bartoli nie musi walczyć z nadmiernie rozdmuchanymi oczekiwaniami tłumów. Jeśli się jej nie powiedzie, to nie będzie to "tragedia narodowa", jak w przypadku Rezai. Tym bardziej, że jeśli nawet wygra z Peer, to w 1/8 finału na jej drodze może stanąć Serena Williams, a pokonanie liderki rankingu wydaje się niemal niemożliwe. Tomasz Dobiecki, Paryż