Gol Marco Rubena wystawia kiepskie świadectwo parze stoperów: Grzegorz Wojtkowiak - Tomasz Jodłowiec. Z taką dziurą w środku obrony trudno będzie odnieść sukces podczas polskiego Euro. Franciszek Smuda o tym wie, desperacko szuka lekarstwa, pytanie brzmi: czy jest ono w ogóle w jego zasięgu? Nikt nie jest w stanie tego zagwarantować. Na rok przed największą imprezą w Polsce mamy drużynę, która oddaje stan naszej piłki nożnej. Obiecujący bramkarz, paru niezłych graczy z pola oraz cała masa znaków zapytania. Paweł Brożek wrócił do drużyny narodowej wbijając Argentynie ładną bramkę, tylko czy coś na przyszłość z tego wynika? Od meczu do meczu: huśtawka nastrojów jest chlebem powszednim polskiego kibica. Radość po zwycięstwie, ból po porażce, rzadko stan przytomności umysłu pozwalający myśleć i analizować na trzeźwo. Od 1986 roku piłkarska reprezentacja Polski była na trzech wielkich turniejach, za każdym razem przekonując się, że dystans dzielący ją nie tylko od czołówki, ale i od średniaków jest coraz większy. Uparcie poszukiwaliśmy jednak trenerów z cudowną ręką zdolnych zakłamać mizerny stan posiadania w naszym futbolu. Zawsze kończy się to jednak tak samo - frustracja spada na szkoleniowca: on traci posadę, kibice nadzieje. Zdecydowanie trudniej zmienić przegniły system, niż spalić na stosie jednego człowieka. Ani nie jestem wrogiem Smudy, ani jego fanem. Praca z lepszym trenerem, może wycisnąć więcej z przeciętnych graczy. Byłbym za zmianą selekcjonera, gdyby PZPN miał jakiś rewelacyjny plan na zwiększenie szans drużyny narodowej podczas Euro 2012. Takiego planu jednak nie ma. Grzegorz Lato może poświęcić Smudę, by uwaga kibiców skupiła się na nim, omijając Związek i jego prezesa. Polski futbol to chaos, taka sama jest też drużyna narodowa. Co z tego chaosu wyniknie podczas Euro 2012? Trudno zawyrokować. Z czysto sportowego punktu widzenia szanse drużyny Smudy nie wydają się nawet odrobinę większe niż przegranych zespołów Jerzego Engela (MŚ 2002), Pawła Janasa (MŚ 2006) i Leo Beenhakkera (Euro 2008). Być może stanie się jednak coś niezwykłego, czego dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć: szczęśliwe losowanie, pomagające gospodarzom decyzje sędziowskie, albo strzał życia kogoś z piłkarzy. Nasze samopoczucie będzie wtedy zupełnie inne, choć polska piłka wciąż taka sama. Po zwycięstwie nad Argentyną nie ma tematu zwalniania Smudy, może on jednak szybko wrócić, w czwartek reprezentacja gra kolejny mecz z Francuzami. Brak stabilizacji utrudnia jednak wszystko. Zamiast robić krok po kroku, selekcjoner musi walczyć o przetrwanie w sparingach. Na 12 miesięcy przed Euro 2012 wypada mieć nadzieję, że zostanie nam po nich coś więcej niż drogi, które nie powstały, stadiony, których budowa się opóźniła, czy drużyna, która jeszcze raz zawiodła. Czytaj inne teksty Darka Wołowskiego i dyskutuj z nim na blogu - Kliknij!