Nie udał się debiut Vince'a Cartera w barwach New Jersey Nets. Jego nowy klub uległ po dogrywce mistrzom NBA Detroit Pistons 90:100. Carter w ciągu 42 minut przebywania na parkiecie rzucił 23 punkty, ale opuścił parkiet na 2.13 przed końcem dodatkowego czasu gry z powodu urazu ścięgna podkolanowego. Drużynę z Florydy do zwycięstwa poprowadziła dwójka Shaquille O'Neal i Dwyane Wade. Ten pierwszy zdobył 31 punktów, w tym 13 w trzeciej kwarcie, a jego młodszy kolega dorzucił 27, z czego 18 w trzeciej odsłonie, kiedy to "Żar" wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał do końca spotkania. - Z każdym dniem stajemy się lepsi. Potrafimy wygrywać mecze "na styku", a to jest bardzo ważne - powiedział Shaq, który wystąpił z osłoną na bolących go plecach. - Bolały mnie plecy. dlatego poprosiłem o specjalny opatrunek i zdał on egzamin. Prawdopodobnie będę go nosił do końca mojej kariery - dodał O'Neal. Nie tylko center Heat miał problemy zdrowotne przed poniedziałkowym meczem. Na uraz narzekał także Wade, drugi gwiazdor ekipy z Miami. - Zastanawiałem się czy w ogóle dzisiaj zagrać z uwagi na moje kolana. Gdy jednak okazało się, że Shaq, mimo bólu wyjdzie na parkiet, postanowiłem zrobić to samo - powiedział obrońca "Żaru". Zadowolony z postawy swoich podopiecznych jest oczywiście ich trener. - Wygranie trzech meczów z rzędu to już jest sztuka, w my zwyciężyliśmy 12 razy! - cieszył się Van Gundy. Carter nie wyszedł w pierwszej piątce w spotkaniu przeciwko Detroit. Na parkiecie pojawił się w piątej minucie meczu i nie miał zbyt udanego początku. Jego pierwszy rzut był niecelny, szybko też popełnił stratę. Niezbyt udany początek i pechowa końcówka. Carter został zniesiony z boiska przed końcem dogrywki. - Nie martwiłbym się tą kontuzją uda. To nie ma nic wspólnego ze ścięgnem Achillesa - powiedział koszykarz, który do Nets trafił 17 grudnia, ale z powodu bólu w Achillesie dopiero w poniedziałek zadebiutował w nowym zespole. Mistrzów NBA do wygranej poprowadził Richard Hamilton, który zdobył 37 punktów (najwięcej w tym sezonie). Na tablicach dzielnie wspierał go Ben Wallace, który 17 ze swoich 18 zbiórek miał w drugiej połowie. Wreszcie o swoich umiejętnościach strzeleckich przypomniał Stephon Marbury. W spotkaniu w Orlando obrońca Knicks zdobył 34 punkty trafiając 13 z 21 rzutów z gry, a jego drużyna wygrała 119:111. - Tak właśnie chcę grać. Muszę być agresywny i tworzyć sytuacje rzutowe dla siebie i kolegów - stwierdził koszykarz. - Gracze z Nowego Jorku zagrali wspaniałe spotkanie - ocenił wydarzenia na parkiecie Steve Francis, obrońca Magic. Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w meczach z 27 grudnia