Ostatnie regaty otwarcia sezonu przeprowadzono w tym miejscu w latach 80. "Zgodnie z tradycją, impreza miała odbyć się w Poznaniu. Jednak z uwagi na przygotowania toru Malta do Pucharu Świata kajakarzy (4-8 maja), przyjechaliśmy do Bydgoszczy. Gospodarze starali się jak mogli, ale na fakt, że trzeba było wiosłować pod wiatr na długości 2 km, nie mieli wpływu" - powiedział Gryczuk. Dodał, że statystyki pokazują, iż lepsze wyniki osiągali ci, co płynęli na torach pięć-sześć, a w szczególności na szóstym. Wiceprezes kujawsko-pomorskiego związku Mirosław Bednarczyk podkreślił, że wszyscy, którzy znają warunki jakie panują od lat na torze w Brdyujściu, zostali zaskoczeni. "Bardzo rzadko wiosłuje się tu pod wiatr. Tym razem można mówić o wielkim pechu, że akurat na tak ważne regaty, które były kwalifikacją do reprezentacji w różnych kategoriach wiekowych, zawodnicy musieli wiosłować pod wiatr. W niedzielę było już trochę lepiej". W zawodach, z powodu dolegliwości zdrowotnych, zabrakło m.in. Magdaleny Fularczyk, Marka Kolbowicza i Pawła Rańdy. "Te regaty były przeglądem stanu posiadania. Generalnie niespodzianek nie było. Ci co powinni plasować się na czołowych pozycjach, takowe zajmowali. Gorzej jest z porównaniem czasów z uwagi na niesprzyjający wiatr" - podsumował kierownik wyszkolenia PZTW. Kadrowicze zaprezentowali dobrą formę. W dwójkach bez sternika Łukasz Siemion i Łukasz Pawłowski pewnie pokonali rywali. Z bardzo dobrej strony pokazał się Robert Sycz. Dwukrotny mistrz olimpijski walczy o miejsce w reprezentacji. W rywalizacji jedynek wagi lekkiej był drugi i trzeci. W obu przypadkach zwyciężył Bartłomiej Leśniak. "Sycz wyraźnie włączył się do walki o miejsce w drużynie narodowej. Zrobił wagę i naprawdę po swoim starcie pozostawił bardzo korzystne wrażenie. Optymizmem napawa liczna grupa startujących zawodniczek i zawodników. Na przykład w juniorach było aż 55 jedynek, co bardzo cieszy. W kilku konkurencjach odbywały się nie tylko finały A, B i C, ale również D i E" - powiedział trener kadry wagi lekkiej Marian Drażdżewski. Kondycję musieli mieć też gospodarze. Dwudniowe zawody trwały od rana do późnego wieczora. "W sobotę pierwszy wyścig wystartował o 9.30, a ostatni o 20.20" - wspomniał Bednarczyk.