Po sobotnim meczu podopieczni Josego Mourinho zbliżyli się tylko na dwa punkty w tabeli do liderującego FC Barcelona, ale Katalończycy swój mecz rozegrają dopiero w niedzielę. Na Camp Nou podejmą zawsze nieprzyjemnych, a także bardzo dobrze się w tym sezonie spisujących Basków z Athletiku Bilbao. Real był zdecydowanym faworytem meczu z Levante, wszyscy przecież pamiętali jak potraktował rywala na Santiago Bernabeu w Pucharze Króla aplikując mu osiem goli. Tym razem padły tylko dwa, choć gdyby gospodarze wykazali się lepszą skutecznością, wynik mógłby być bardziej okazały. Mourinho stwierdził przed tym spotkaniem, że jest on najważniejszy w jego karierze, ale Portugalczyk nie zawsze mówi to, co myśli. W sobotę dał więc odpocząć kilku piłkarzom, przecież we wtorek czeka "Królewskich" pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów, a rywalem będący ostatnio w formie Olympique Lyon. W meczu z Levante nie mógł jedynie wystąpić pauzujący za czerwoną kartkę Iker Casillas, zastąpił go Antonio Adan, a Jerzy Dudek usiadł tylko na ławce rezerwowych, gdzie miał jednak bardzo silne towarzystwo w osobach: Xabiego Alonso, Mesuta Oezila czy Emmanuela Adebayora. Dwaj ostatni weszli na murawę w końcówce, jak losy pojedynku były rozstrzygnięte. Natomiast Pepe przyglądał się poczynaniom kolegów z trybun. Real prowadzenie uzyskał już w siódmej minucie. Angel di Maria w swoim stylu zaczarował przeciwników, minął trzech rywali i wystawił piłkę Karimowi Benzemie, któremu nie pozostało nic innego, tylko posłać ją do siatki. Wynik został ustalony jeszcze przed przerwą. W 41. minucie rzut wolny w pobliżu linii końcowej wykonywał Cristiano Ronaldo. Portugalczyk mocno kopnął piłkę w pole karne, gdzie nogę nadstawił Ricardo Carvalho, strzelając trzeciego gola w Primera Division. Po zmianie stron "Królewscy" byli już chyba myślami przy wtorkowym meczu w Lyonie, bo zupełnie się nie wysilali, a i tak mogli jeszcze podwyższyć rezultat. - My swoją robotę wykonaliśmy. Teraz czas na odpowiedź ze strony Barcelony - powiedział obrońca Realu Sergio Ramos. Dzięki zwycięstwu wspaniałą serię kontynuuje trener "Królewskich". Portugalczyk - były szkoleniowiec FC Porto, Chelsea i Interu Mediolan - pozostaje niepokonany w ligowych meczach na własnym stadionie od... dziewięciu lat (łącznie 148 meczów). Po raz ostatni zespół prowadzony przez Mourinho przegrał u siebie w lidze 23 lutego 2002 roku, kiedy FC Porto przegrało z Beira Mar. W innym sobotnim meczu dobrze radząca sobie dotychczas w Primera Division Valencia (trzecie miejsce) zaledwie zremisowała u siebie ze Sportingiem Gijon 0-0. Przed tygodniem piłkarze z Gijon - urastający do miana pogromców faworytów - zanotowali identyczny rezultat w starciu z Barceloną. To była jedna z największych sensacji sezonu, wcześniej Katalończycy wygrali 16 ligowych meczów z rzędu. Zobacz wyniki, strzelców goli i składy z 24. kolejki Primera Division oraz tabelę Zobacz zestaw par 1/8 finału Ligi Mistrzów