"Sprzedać, żeby kupić" - pod takim hasłem chcą działać tego lata Jose Mourinho i Florentino Perez. Trener i prezes wiedzą, że liczba graczy w kadrze Realu jest zdecydowanie za duża. Po wydaniu 10 mln euro na Nuri Sahina z Borussii Dortmund i 5 mln na Jose Callejona z Espanyolu, oraz zatrudnieniu Hamita Altintopa, królewski zespół rozrósł się aż do 28 graczy. Z wypożyczenia do Herculesa Alicante wrócił przecież Royston Drenthe. Mourinho nie chce nawet rozmawiać z Holendrem. Nie ma najmniejszych szans, by 24-letni piłkarz, za którego 4 lata temu Królewscy zapłacili Feyenoordowi 14 mln euro, chociaż "powąchał" trawę Santiago Bernabeu. Mizerna klasa i konfliktowy charakter - takiej mieszanki Portugalczyk w szatni nie potrzebuje. Problemem są jednak wysokie zarobki gracza. Żaden klub nie da mu 2,5 mln euro rocznie, które zarabia w Madrycie. Madrycki "Klub Kokosa" Być może więc wzorem prezesa Polonii Warszawa Józefa Wojciechowskiego, Real będzie musiał założyć "Klub Kokosa" i utrzymywać w nim graczy, których nie sposób zmusić do odejścia. A jest ich więcej. Na przykład Pedro Leon. Mourinho powiedział mu, że jest w drużynie zbędny, na co usłyszał odpowiedź pomocnika: "A ja mam kontrakt i zostaję". Z innymi niepotrzebnymi jest na szczęście nieco lepiej. 25-letni obrońca Ezequiel Garay ma świadomość, że jego pozycja najmniej cenionego ze stoperów, nie ulegnie zmianie. W minionym sezonie grał tylko przez 448 minut, a nie jest tak młody, by wciąż cierpliwie czekać. Kilka klubów chciałoby go kupić, ale Real ma zamiar odzyskać 10 mln euro wydane na Argentyńczyka w 2008 roku. Z pewnością nierealne jest już odzyskanie kwoty zapłaconej za Fernando Gago. Miał być nowym Fernando Redondo, kiedy w 2007 roku przychodził do Realu z Boca Juniors za 20 mln euro. W ostatnim sezonie spędził na boisku tylko 193 minuty, bo do słabej formy doszły chroniczne kłopoty ze zdrowiem. Podobno interesują się nim Liverpool i Aston Villa, ale Gago zarabia w Realu prawie tyle, co Drenthe - 2,3 mln euro za sezon. Ziarnko do ziarnka, a starczy na megatransfer Oryginalnie wygląda na tym tle postawa 20-letniego Sergio Canalesa, który 12 miesięcy temu był rewelacją na skalę światową. U Mourinho grał jednak jeszcze mniej niż Pedro Leon, ale w jego wielki talent wciąż wierzą szefowie Villarrealu. Real zgodził się go tylko wypożyczyć, piłkarz chce transferu definitywnego. Tak jak Lass Diarra zniecierpliwiony rolą rezerwowego. Mourinho powiedział mu jasno: "możesz odejść, jeśli twój agent znajdzie klub gotowy zapłacić za ciebie 20 mln euro". Hiszpańska prasa spekuluje, że Fenerbahce daje 15 mln. Real liczy na Aleksa Fergusona, może Manchester przebije tę ofertę? Ile na wyżej wymienionej szóstce graczy może zarobić klub z Madrytu? Góra dwa razy tyle, ile zapłacił za Sahina i Callejona. Aby sfinansować jeden zaplanowany na to lato megatransfer, trzeba wydać około 45 mln euro. Tyle wynosi klauzula Neymara w kontrakcie z Santosem, za mniej Atletico nie odda "Kuna" Aguero. Rozwiązaniem byłaby sprzedaż Kaki, ale ani Milan, ani Inter, które ponoć interesują się Brazylijczykiem nie są w stanie wydać 40 mln euro na jego zakup oraz zapewnić mu astronomicznej gaży (11 mln euro za sezon). Być może więc Kaka pozostanie jeszcze przez kolejny sezon najbardziej kosztownym rezerwowym w dziejach piłki nożnej? Niedawno prasa hiszpańska donosiła też, że przebywający na zgrupowaniu Argentyny przed Copa America skrzydłowy Realu Angel Di Maria domaga się podwyżki. Tymczasem powinien raczej zatroszczyć się o miejsce w podstawowym składzie "Królewskich". Dziennik "Marca" spekuluje, że Mourinho chce porzucić ustawienie 4-4-2 przechodząc na 4-3-3. W pomocy graliby Sami Khedira, Xabi Alonso i Nuri Sahin, w ataku Mesut Oezil, Karim Benzema (lub "Kun" Aguero) oraz oczywiście Cristiano Ronaldo. W tej sytuacji Di Maria wylądowałby na ławce obok Kaki. Mourinho nie chce figurantów W drugim sezonie pracy Jose Mourinho młoda drużyna Realu Madryt ma osiągnąć apogeum możliwości. Portugalczyk ocenił, że wystarczy mu do tego 23 piłkarzy. Nie chce w kadrze figurantów, ma zamiar zostawić tylko tych graczy, którzy są w stanie coś wnieść do zespołu. Pracuje w skupieniu, nie traci czasu na rozmowy z prasą, które wywoływały zwykle tyle szumu. W ogóle publicznie nie zabiera głosu, nie przypomina o detronizacji Barcelony, zachowuje się jak ktoś, kto ponad wszystko potrzebuje dyskrecji i spokoju. Materia jest szalenie delikatna. Pozycja najbogatszego klubu na świecie nie ułatwia sprawy. Wszyscy żądają od "Królewskich" dziesiątków milionów euro za piłkarzy, a kiedy ich od nich kupują, to najchętniej za psi grosz. Bardzo trudno zmienić galaktyczny wizerunek klubu, który w ostatniej dekadzie wydał na transfery ponad miliard euro. "Mou" chce tego dokonać. Między innymi dlatego jest najlepiej opłacanym trenerem w historii futbolu. Czy uda mu się jednak tak cudowna transakcja jak w Interze Mediolan, kiedy wymienił Zlatana Ibrahimovicia na Samuela Eto'o, a za 50 mln euro dopłaty z Barcelony kupił czterech graczy (Diego Milito, Lucio, Mottę, Sneijdera), by poprowadzić ich potem do triumfu w Lidze Mistrzów? Czytaj inne teksty Darka i dyskutuj z nim na blogu - Kliknij!