"Nie czas żałować róż" - pomyślał Pep Guardiola, w sobotę, koło północy, po ostatnim gwizdku arbitra na San Mames. Żal nad straconymi punktami i pozycją lidera nie mógł trwać długo wobec niepokojących perspektyw. Na kwadrans przed końcem trener Barcy musiał zdjąć z boiska Leo Messiego, bo po półtora roku spokoju znowu nie wytrzymały jego mięśnie. Nie ma powodu wracać do ciężkiej choroby sprzed dziesięciu lat, wszyscy jednak wiemy, że lęk przed tego typu urazami wciąż musi tlić się gdzieś w duszy Argentyńczyka. W wypadku najmniejszych nawet wątpliwości, nikt w Barcelonie zdrowiem Messiego nie zaryzykuje. Barca: Czekając na cud "Czekając na cud" - zatytułował swoją okładkę kataloński "Sport". Kontuzjowana noga nie wygląda źle, ale Messi nie może być pewny występu z Interem, a także w Gran Derbi, gdzie mogą zapadać pierwsze decyzje brzemienne dla całego sezonu. Nawet jeśli Argentyńczyk nie był u szczytu formy, to gra bez niego w tak kluczowych meczach będzie silnym stresem dla innych piłkarzy Barcelony. Do tego dochodzi uraz drugiego z najlepszych strzelców drużyny - Zlatana Ibrahimovica i epidemia grypy A (zachorowali Toure, Abidal, Marquez), która wywołała panikę i dyskusje, czy klub nie powinien podjąć starań o przełożenie Gran Derbi (prezes Joan Laporta stwierdził, że na razie nie ma ku temu podstaw). Guardiola widzi to jasno: zadaniem dla niego nie jest lament nad mlekiem, które się rozlało, ale szybkie postawienie do pionu swoich ludzi. "Król" Ronaldo wraca Kiedy Barcelona przeżywa moment lęku o swojego lidera, Real przybędzie na Camp Nou zbudowany powrotem Cristiano Ronaldo. Portugalczyk nie gra od prawie dwóch miesięcy, i tak jest jednak najlepszym strzelcem zespołu (z Higuainem zdobyli w lidze po 5 goli). O meczu z Racingiem Manuel Pellegrini powiedział: "Nie graliśmy ani dobrze, ani źle", a Jorge Valdano (dyrektor sportowy "Królewskich") powtórzył to co zwykle, czyli, że zabrakło błysku. Coraz bardziej niezręcznie dyskutuje się jednak o wyższych wymaganiach wobec zespołu, który tak konsekwentnie prze do przodu. Poza kompromitującym startem w Pucharze Króla, wszystkie inne plany nowej drużyny Florentino Pereza są w stanie realizacji. Real stracił w lidze zaledwie pięć pkt, został liderem tuż przed Gran Derbi, gdzie ma realną szansę zmazać hańbę po ostatnim 2:6 u siebie. Za to w Champions League jego perspektywy malują się bez porównania jaśniej niż Barcelony. Warianty "Królewskich".... Zastanówmy się nad wariantami, które mogą spotkać w najbliższych sześciu dniach obie drużyny. Jeśli Real wygra u siebie z FC Zurich, który pobił na wyjeździe 5:2, a Milan pokona na San Siro Marsylię, drużyna Pellegriniego awansuje do 1/8 finału Champions League na kolejkę przed końcem fazy grupowej. Gdyby w niedzielę ograła na Camp Nou Barcelonę, będzie wyprzedzała ją już o cztery pkt z perspektywą rewanżu na Santiago Bernabeu. To oczywiście wariant dla "Królewskich" idealny. Pesymistycznie, czyli po dwóch porażkach, wyglądałoby to tak, że trzeba jechać po punkty do Marsylii, a także znów gonić Barcelonę, która po wygranym Gran Derbi przeskoczy Real o dwa pkt. .... i Barcy W przypadku Barcy sprawy mają się jednak gorzej. Wariant idealny, czyli zwycięstwa w obu hitowych meczach, ocalą co prawda morale drużyny, nie zapewniają jednak awansu w Champions League (do Kijowa trzeba będzie jechać przynajmniej po remis). Porażki z Interem i Realem sprawią natomiast, że Barca z marzeniami o obronie Pucharu Europy się pożegna, w lidze spadnie pewnie nawet na trzecią pozycję - tak nisko jeszcze w tym sezonie nie była. To wszystko byłoby prawdziwym trzęsieniem ziemi w przyzwyczajonej do zwycięstw Katalonii. Nadchodzący tydzień będzie wielki dla obu rywali. O zdecydowanie więcej bije się jednak Pep Guardiola - jedyny trener na świecie, który nie poznał dotąd smaku porażki. ZOBACZ TEKST I DYSKUTUJ NA BLOGU DARKA WOŁOWSKIEGO! CZYTAJ RÓWNIEŻ: Gran derbi bez Messiego? Wpadka Barcy w Kraju Basków! Real skromnie, ale wygrywa z Racingiem