Po raz pierwszy w oficjalnym meczu, gola dla Realu nie zdobył Cristiano Ronaldo, ale siedem bramek w sześciu meczach to wciąż znakomita średnia. Tym razem do bramki trafiali Benzema (dwa razy) i Kaka, którego wejście na boisko w przerwie było wyrazem bezradności drużyny i frustracji Manuela Pellegriniego. Stosujący rotację w składzie trener Realu posadził Brazylijczyka na ławce, ale fatalna gra i bezbramkowy wynik w pierwszej połowie, zmusił go do zmiany decyzji. I choć po wejściu Kaki i Gutiego Real nie zaczął grać po "królewsku", to oczywiście w swoim stylu zaczął strzelać. Dzisiejszy mecz z Tenerife śledziłem w relacji internetowej "Marki", która poświęciła gościom sporo słów uznania. Kilka razy gospodarzy ratowały ręce Ikera Casillasa, kiedy on zawalił, to słupek, ale można było odnieść wrażenie, że każde większe zagrożenie bramki Realu kończyło się golem po przeciwnej stronie boiska. Tak jakby dobra gra rywala przypominała królewskim o konieczności wygrania. CZYTAJ WIĘCEJ NA BLOGU DARKA WOŁOWSKIEGO, DYSKUTUJ Z AUTOREM!