W miniony weekend podczas gali Only 1 w Ustroniu Simonides zmierzył się z reprezentantem Tajlandii Tawatchaiem "Lucky" Budsadee. Zwyciężył przez techniczny nokaut w drugiej rundzie, ale zwycięstwo nie przyszło naszemu mistrzowi łatwo. "Szczęściarz" z Tajlandii, kolebki Muay Thai, był wymagającym rywalem. Trenuje od dwunastego roku życia, w ringu stoczył około...700 walk. W swoim kraju uchodzi za znakomitego technika. Próbkę swoich umiejętności zademonstrował w konfrontacji z Polakiem. - Tawatchai pokazał niespotykany wachlarz technik, odbiór walki był bardzo pozytywny, nasze akcje spodobały się kibicom. Z tak wyszkolonym przeciwnikiem rzadko się walczy, byłem skupiony jak nigdy dotąd, żeby nie dać się zaskoczyć, chociaż przyjąłem uderzenie łokciem, które rozcięło mi skórę na policzku - relacjonuje Simonides. Sposobem na dysponującego książkową techniką rywala okazały się niskie kopnięcia. Po pierwszych dwóch "soczystych" low-kickach rywal doszedł do siebie, ale kolejnego ataku polskiego wojownika już nie wytrzymał. Sędzia ogłosił zwycięstwo Simonidesa przez techniczny nokaut, a zwycięzcy wręczono pas mistrza świata organizacji WMC. Na ten moment utytułowany krakowianin czekał ponad sześć lat. - To był mój cel odkąd doznałem kontuzji barku. Bardzo się cieszę, że mimo niesprawnej w pełni ręki udało mi się tego dokonać - mówi nasz mistrz. Wspomnianego urazu Simonides nabawił się na początku 2007 roku podczas meczu reprezentacji Polski z Białorusią we Wrocławiu. Podczas walki w klinczu Polakowi wypadł bark ze stawu. Nie zważając na ból lider kadry dokończył pojedynek i zdobył decydujący o zwycięstwie punkt. Po dłuższym rozbracie z ringiem wrócił do wysokiej dyspozycji, chociaż wciąż ma problem z ruchomością barku. Zwycięstwo w walce o tytuł z doświadczonym Tajem Simonides zadedykował swoim przodkom i innym weteranom, którzy we wrześniu 1939 roku walczyli w obronie naszego kraju. - Naszym weteranom należą się wyrazy najwyższego szacunku - podkreślił po pojedynku Simonides, a publiczność wstała z miejsc i brawami przyjęła słowa mistrza. *** Do ostatniego pojedynku Simonides przygotowywał się w Tajlandii. Krakowianin w przerwach między treningami zbierał materiał do programu podróżniczego, który niebawem zostanie wyemitowany na INTERIA.PL. Autor: Dariusz Jaroń