"Za włosy ciągnąć się nie będziemy" - powiedziały niemal równocześnie obie tenisistki i wybuchły śmiechem, zapytane jak zareagują na ewentualne błędy w turnieju olimpijskim w Pekinie. "Mamy zupełnie inne style gry, ale to fajnie. Dzięki temu uzupełniamy się. Na niepowodzenia swoje, czy koleżanki reagujemy raczej spokojnie" - zapewniła notowana na 54. miejscu rankingu WTA Domachowska. Los nie był dla nich specjalnie łaskawy, szczególnie w deblu. Zmierzą się bowiem z rozstawionymi z numerem szóstym ukraińskimi siostrami Aloną i Kateryną Bondarenko. W singlu Radwańska spotka się z Yung-Jan Chan z Tajwanu, a Domachowska z Bułgarką Cwetaną Pironkową. "Losowanie było generalnie dobre. Yung-Jan Chan znam jeszcze z czasów juniorskich - jesteśmy w tym samym wieku. Jest świetną deblistką, ale dobrze gra również w singlu. W deblu mieliśmy z Martą trochę pecha" - oceniła dziewiąta w światowym rankingu Radwańska. "W warunkach panujących w Pekinie gra się bardzo ciężko i to będzie przede wszystkim walka samej z sobą, a dopiero później z rywalką. Na szczęście organizmy powoli się przyzwyczajają, choć dwa pierwsze dni były bardzo trudne" - dodała. Obok upału Radwańska zmaga się również z kontuzją -zapaleniem śródręcza. "Mecz to nie trening, więc nie wiem jak zachowa się ręka. Cały czas przyjmuję leki, mam zabiegi, zastrzyki. Opieka medyczna w misji jest świetna - pewnie mogłabym skorzystać z wynalazków, jakie przywieźli na przykład pływacy, ale nie chcę ryzykować - nie wiem jak by to mogło na mnie zadziałać" - wyjaśniła. Tenisistkom bardzo podoba się życie w wiosce olimpijskiej, które przebiega w spokojnym tempie. Gdy wspólnie szły na obiad, obiecywały wrócić w ciągu pół godziny. Zajęło im to niemal dwa razy dłużej. "Widziałem, że ze stołówki skorzystali również debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Na pewno się zagadali" - wyjaśnił ojciec Agnieszki, a zarazem jej trener Robert Radwański. I rzeczywiście niedługo cała czwórka w doskonałych humorach była z powrotem. Obie tenisistki podkreślają jak dużą radość sprawia im możliwość występowania w narodowych barwach - coś co jest zabronione na profesjonalnych kortach tenisowych. "Co prawda w turnieju zagramy w naszych codziennych strojach, ale w wiosce chętnie pokazujemy się w ubraniach przygotowanych przez PKOl. Dla podkreślenia przynależności do polskiej drużyny obie pomalowałyśmy sobie paznokcie na biało-czerwono" - wyjaśniła Radwańska, po czym zawodniczki zaprezentowały efekty swojej pracy. "Spotykamy sportowców z całego świata, widzimy inne twarze, inne miejsca niż na co dzień. To coś zupełnie innego niż turnieje zawodowe. Póki jesteśmy w wiosce czujemy się wyjątkowo. Kiedy jednak wsiadamy do autobusu i jedziemy na trening - wraca tenisowa rzeczywistość" - dodała po chwili Domachowska. Najlepsze polskie zawodniczki ćwiczą wspólnie, choć obie skupiają się raczej na singlu. "Trenujemy tak samo jak zwykle, choć tym razem mamy siebie za partnerki. Na pewno zagramy też treningowo debla, ale to raczej sporadycznie. Nie mamy dużego problemu ze zgraniem się, więc to nie powinno przeszkadzać" - powiedziała Domachowska. Ranga olimpijskiego turnieju tenisowego rośnie - czołowi zawodnicy zapowiadają walkę o medale. Nie wykluczone, że pomogła w tym decyzja o zaliczeniu zawodów do punktowego rankingu ATP i WTA. "Nie wiem czemu do tej pory nie przykładali do medali większej wagi. Dla mnie to coś wyjątkowego - podkreśliła Domachowska. - Najważniejszy pozostaje jednak wielki szlem, ale te zawody, to taki piąty turniej wielkoszlemowy" - dodała Radwańska. Tenisistki nie miały specjalnie czasu na aklimatyzację w Pekinie - przyleciały do Chin bezpośrednio z imprez rozgrywanych w bardzo oddalonych częściach globu. Nie spędza im to jednak snu z powiek, bowiem zahartowały je częste podróże, zmiany klimatu oraz stref czasowych. "Jest nam zdecydowanie łatwiej, w porównaniu do koleżanek i kolegów z innych dyscyplin. Mimo to nas też dotyka panująca w Pekinie duchota. Nie grałyśmy wcześniej w takich warunkach. Szczególnie ciężko się oddycha, ale z treningu na trening jest lepiej" - zapewniła Domachowska. "W Pekinie marzy nam się jak najlepszy występ. Może uda się sztuka, którą zapowiadają siostry Venus i Serena Williams - złoto i srebro w singlu oraz złoto w deblu" - z rozmarzeniem uśmiechnęły się zawodniczki, które prosto z Pekinu pojadą na kolejny wielki turniej - do Nowego Jorku na wielkoszlemowy US Open.