W nocy z poniedziałku na wtorek po trwającej dwie i pół godziny walce "Isia" nie dała rady niżej rozstawionej, ale silnej fizycznie Katerynie Bondarenko, przegrywając 6:7, 6:4, 1:6. - Ciężkie warunki - wiatr i upał - oczywiście miały znaczenie, ale w poprzednim turnieju w Sydney pogoda był jeszcze gorsza, a jednak grałam lepiej. Tu nie pokazałam wybitnej formy. Miałam jakieś szanse, zwłaszcza w pierwszym secie, obroniłam tyle piłek setowych. Trochę zabrakło mi szczęścia - zwierza się w "PS" najlepsza polska tenisistka. Aga stwierdziła, że siłowy styl gry Kateryny Bondarenko bardzo jej "nie pasował". - Nie pozwoliła mi szybko kończyć. Nawet kiedy grała bezpiecznie, przez środek kortu to nie były piłki do skończenia - precyzuje Agnieszka. Radwańska nie przewidywała obniżki formy, przed meczem z Ukrainką nie było żadnych symptomów wskazujących na to. - Na treningach czuję się dobrze. Zdarza się, że forma szwankuje, to się wie od razu, ale ja nie miałam z niczym problemów. Pierwszy turniej w Sydney też wypadł nieźle. Spodziewałam się, że tu będzie tak samo - rozkłada ręce. "Isia" wskazuje też na to, że przy silnie wiejącym wietrze, o losie wymian piłki często decydował przypadek. Jaka była reakcja Agnieszki po przegranej? - Jak po każdej porażce. Ale przecież nie pójdę do łazienki się powiesić. Wiem, że byłam faworytką, ale w sporcie niespodzianki się zdarzają - podkreśla krakowianka. Więcej w "Przeglądzie Sportowym".