Mieszkający w wybudowanym przez siebie domu w Chełmsku Śląskim najstarszy kolarz polskiej elity ubolewa, że sezon już się zakończył. "Szkoda, że jesienią nie ma w kraju wyścigów, bo ciągle jestem w gazie" - powiedział. Nie żałuje, że dał się namówić szefom DHL-Author, by jeździć w barwach warszawskiej grupy. W lipcu odpłacił się im brązowym medalem mistrzostw Polski w kolarstwie górskim, które odbyły się w Kielce. Szczególnym sentymentem olimpijczyk ateńskich igrzysk darzy międzynarodowy wyścig Bałtyk - Karkonosze Tour. W tej imprezie z 18-letnią historią triumfował sześć razy w latach 1993-1996, 2005 i 2008. Trudno będzie komukolwiek to osiągnięcie poprawić lub przynajmniej wyrównać. Dotychczas tylko Ukraińcowi Aleksandrowi Klimience udało się wygrać więcej niż raz (w 2002 i 2003). W czerwcu urodzony w Kamiennej Górze Romanik po raz kolejny wystartował w tej imprezie, plasując się na dziesiątej pozycji. Tradycyjnym jego popisem był zwycięski wjazd na przełęcz Okraj (1046 m) w czasie 25 minut i 24 sekund. Dwa tygodnie temu ponownie wspiął się najszybciej z grona znacznie młodszych od niego rywali startujących w 13. Kolarskim Wjeździe Kowary-Okraj 2010. "Siedmiokilometrową trasę pokonałem w 29 minut i 17 sekund, chociaż wynik mógł być dużo lepszy. Jednak, gdy zauważyłem, że nikt mi już nie zagraża, jechałem spokojnie na małym trybie. Następny zawodnik dotarł na metę prawie półtorej minuty za mną, a o połowę i więcej młodsi ode mnie przyjechali jeszcze później" - pochwalił się wielokrotny uczestnik mistrzostw świata. Z innych tegorocznych imprez, które szczególnie miło wspomina, Romanik wymienił nocne kryterium w Wołominie (1 sierpnia). "Trasa była znakomicie oświetlona, tłumy ludzi, przyjemnie było się ścigać. Przyjechałem drugi, za Robertem Radoszem" - dodał. "Dziadek" jeszcze nie wie, czym się teraz zajmie, skoro nie ma już w kraju wyścigów kolarskich. Jak zaznaczył musi gdzieś spożytkować nadmiar energii. "Koniec sezonu, a ja ciągle jestem w gazie".