Jednak trener Janas powtarzał: "gramy do końca, bo Niemcy z tego słyną". No i stało się - powiedział po wyjściu z szatni po meczu z Niemcami Arkadiusz Radomski. Dlaczego aż w trójkę podążyliście do Odonkora, przy akcji, po której padła bramka? Niepotrzebnie było nas tam trzech: Darek Dudka, a jeszcze ja i Jacek Bąk. Jednego zawodnika zabrakło przy krótkim słupku. Czy czerwona kartka dla Radosława Sobolewskiego była początkiem Waszego końca? Myślę, że nie. Wiadomo, że w dziesięciu gra się o wiele ciężej, ale jakoś sobie radziliśmy. Do tej ostatniej akcji, niestety? Po tych strzałach Niemców w poprzeczkę pomyśleliście, że nic złego już się nie stanie? Ja cieszyłem się, że piłka nie wpadła do siatki. Nie sądziłem, że później popełnimy tak kosztowny w skutkach błąd. Wreszcie widać było u Was walkę. Dlaczego będąc dopiero w dużych kłopotach zaczynacie się starać i grać z zaangażowaniem? W meczu z Ekwadorem też walczyliśmy, ale nie stanowiliśmy jednej grupy. Były za duże luki między formacjami. To zadecydowało, że tamten mecz wyglądał znacznie gorzej. Co było w szatni po meczu? Cisza, załamanie. Wszyscy czujemy się nie najlepiej. Zagraliśmy dobrze, ale znów nie ma punktów. Andrzej Łukaszewicz, Dortmund mundial2006.blog.interia.pl