Kilka tygodni temu prezydent FC Porto Jorge Pinto da Costa szydził przed kamerami, że kogo jak kogo, ale Atletico na pewno nie stać na sprowadzenie bramkostrzelnego Kolumbijczyka. Da Costa wygłaszał buńczuczne deklaracje, mimo świadomości, że w letnim okienku transferowym madrycki zespół zarobił na sprzedaży piłkarzy - głównie Sergio Aguero do Manchesteru City i Davida de Gei do Manchesteru United - ponad 60 mln euro, a lwia część tej kwoty ciągle zalega na koncie klubu. Jeszcze niedawno wydawało się, że Falcao naprawdę nigdzie się nie wybiera. W połowie lipca Kolumbijczyk przedłużył do 2015 roku kontrakt z Porto, z klauzulą odstępnego ustaloną na 45 mln euro; podkreślał, że chce zostać w Portugalii. Dopiero w ostatnich dniach nieoczekiwanie przyznał, że gra dla Atletico będzie dla niego krokiem naprzód w karierze, mimo że przeprowadzka wiązałaby się z zamianą występów w Lidze Mistrzów (w barwach Porto) na grę w mniej prestiżowej Lidze Europy, gdzie wystąpi hiszpański zespół. "Wszyscy piłkarze myślą o grze w największych ligach: hiszpańskiej, włoskiej albo angielskiej. Kto mówi inaczej, kłamie" - cytuje Falcao "Marca". Być może na przeprowadzkę na Vicente Calderon namówił Falcao dbający o jego interesy Jorge Mendes, najsłynniejszy agent piłkarski na świecie, który co roku pośredniczy przy kilku wielomilionowych transferach. W nocy z środy na czwartek Mendes negocjował w siedzibie Atletico warunki indywidualnej umowy Kolumbijczyka. Za samego Falcao Atletico musi zapłaci Porto przynajmniej 35 mln euro, wcześniej mówiło się też, że Hiszpanie dorzucą jednego ze swoich zawodników - reprezentanta Brazylii, środkowego pomocnik Elias, albo młodego argentyńskiego skrzydłowego Eduardo Salvio, wypożyczonego przed rokiem do Benfiki Lizbona. Według najnowszych doniesień, do transakcji zostanie włączony kolejny zawodnik Porto - 25-letni Ruben Micael, również reprezentowany przez Mendesa. W składzie "Smoków" nie ma dla Micaela miejsca i Portugalczycy chcieliby się go pozbyć, wykorzystując zainteresowanie Falcao ze strony Atletico. Hiszpanie, chociaż sami nie potrzebują kolejnego środkowego pomocnika, mogą przystać na takie rozwiązanie, choć łącznie na obydwu piłkarzy musieliby wyłożyć około 45 mln euro. Jeśli podwójny transfer dojdzie do skutku, działacze "Colchoneros" spróbują sami sprzedać lub choćby wypożyczyć Micaela do innego zespołu. To może nie być koniec przedsezonowych przemeblowań w hiszpańskim klubie. Równolegle z FC Porto, Atletico rozmawia z Espanyolem na temat innego napastnika - Pablo Osvaldo. 25-letni Argentyńczyk postrzegany jest jako potencjalny następca Diego Forlana, który poważnie analizuje ofertę Interu Mediolan.