- To proste. W ten sposób realizuję swoje pasje i marzenia, sięgające korzeniami jeszcze czasów dziecięcych - odpowiada Szustkowski. - Zarówno rajdy, jak i żeglarstwo są jak narkotyk. Im więcej zażywasz, tym bardziej pragniesz jeszcze więcej. W ostatnich kilku latach zespół skupił się na rywalizacji na wodzie, odnosząc wiele sukcesów. Załoga kilkanaście razy stawała na podium wielu prestiżowych regat na całym świecie. Między innymi wygrała Multihull Cup w 2016 roku, Antigua Sailing Week w 2017, 2018 i 2019. Zajmowała miejsca na podium w Heineken Regatta, Les Voiles de St. Barth, Caribbean RORC 600 czy Fastnet Race. Te nazwy mówią z pewnością wiele miłośnikom żeglarstwa. - Jesteśmy dumni z tego, że pływamy zawsze z biało-czerwoną flagą na piersi, reprezentując Polskę w odległych zakątkach świata - mówi Robert Szustkowski, a na liście zgłoszeń przy R-Six Team można znaleźć literki "PL". Robert Szustkowski należy do najbardziej utytułowanych polskich żeglarzy w kategorii jachtów wielokadłubowych. Jak sam mówi, gdy kończy się przygoda z morzem, zaczynamy marzyć o piachu i vice versa. No to przejdźmy teraz do najtrudniejszych rajdów terenowych świata, bo także i tutaj R-Six team ma na swoim koncie wiele znaczących osiągnięć. Dwukrotnie stanął na starcie Dakaru i dwa razy pojawił się na mecie - w latach 2010 w Mitsubishi Pajero i w 2012 w ciężarówce Unimog. Jednak największym sukcesem rajdowym Roberta Szustkowskiego jest zwycięstwo w klasie T2 w ubiegłorocznym rajdzie Africa Eco Race, który w pewien sposób wypełnia lukę po Dakarze, bo odbywa się zawsze również w pierwszej połowie stycznia i w dodatku na legendarnej trasie, ze startem w Europie południowej i metą w stolicy Senegalu. Niektórzy twierdzą nawet, że to jest ten prawdziwy Dakar... - To był piekielnie trudny rajd - wspomina kierowca. - Samochody klasy T2 to niemal seryjne pojazdy, szczerze mówiąc nie najlepiej przystosowane do jazdy po bezdrożach. Musieliśmy dokonywać cudów, aby dojechać do mety. Ale udało się! Mało, że osiągnęliśmy metę, to jeszcze wygraliśmy klasę! Tymczasem Dakar, który w 2009 roku opuścił Afrykę i przeniósł się do Ameryki Południowej, w roku 2020 po raz kolejny zmienia lokalizację, otwierając trzeci rozdział w swej historii. Czy Arabia Saudyjska nie kusi Roberta Szustkowskiego? - Każde nowe wyzwanie jest kuszące! Myślę bardzo poważnie o starcie w przyszłorocznym Dakarze - mówi Szustkowski. - Jeszcze nie wiem czym, ale to wyjaśni się wkrótce. W grę wchodzi waga lekka albo ciężka czyli Ford Raptor albo ciężarówka. Tajną bronią zespołu R-Six team jest od początku Jarek Kazberuk. Człowiek legenda. Podróżnik, rajdowiec, doświadczony nawigator, żeglarz i... "Marzyciel", bo taki tytuł nosi książka o najciekawszych przygodach jego życia, a przy tym wieloletni towarzysz przygód Roberta Szustkowskiego. Ważnymi postaciami zespołu są również Robert Jan Szustkowski czyli syn Roberta znany jako Robin, który może pochwalić się trzecim miejscem w Pucharze Świata FIA w kategorii T2 w parze z Jarkiem Kazberukiem w 2016 roku oraz Albert Gryszczuk - kierowca, inżynier i mechanik, odpowiedzialny za budowę i utrzymanie samochodów i rozwój techniczny, a przy tym zapalony żeglarz. To on zaprojektował i stworzył polski terenowy samochód elektryczny Sokół 4x4 zbudowany na bazie Land Rovera Defender. Samochód przeszedł już udane testy, a pierwsze starty przewidziane są w perspektywie kliku lat. Jaki jest cel przyszłorocznego startu w Dakarze? Szustkowski, tak jak większość uczestników Dakaru nie myśli o zwycięstwie. Chce walczyć ze swoimi słabościami. Chce po raz kolejny udowodnić, że można przekraczać granice, które wydają się być nie do przekroczenia. - Moim idolem był Ayrton Senna. To on powiedział, że gdy udaje ci się osiągnąć wyznaczony cel i pokonać barierę, która wydawała się szczytem twoich możliwości, wtedy okazuje się, że twoja bariera jest znacznie dalej, że stać cię na więcej. W ten sposób możesz siłą woli niemal przesuwać góry. Jednak siła woli niekiedy nie wystarcza. Start Szustkowskiego w Dakarze 2020 nie jest jeszcze przesądzony. Na przeszkodzie mogą stanąć problemy zdrowotne, o których mówi niechętnie. Przyznaje jednak, że cierpi na reumatoidalne zapalenie stawów. Dosłownie kilka dni temu przeszedł poważną operację barku, ale najszybciej, jak było można rozpoczął rehabilitację. - Ćwiczę codziennie co najmniej dwie godziny, z każdym dniem coraz bardziej intensywnie. Efekty są zachęcające. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na 2 miesiące przed startem rozpocznę ciężkie fizyczne ćwiczenia budujące mięśnie szyi i kręgosłupa, a do tego ćwiczenia kardio, budujące kondycję - rower, basen oraz bieganie. Oprócz tego odbędziemy obóz treningowy na pustyni w Maroku albo w Emiratach. Starty R-Six teamu mają także wymiar charytatywny. We współpracy z Caritas Polska na zawody w krajach Afryki i Ameryki Płd zespół zawsze zabiera ze sobą sprzęt medyczny i komputerowy oraz przybory szkolne, które ofiarowuje uczniom lokalnych szkół. - Nie sposób opisać radość dzieciaków, gdy otrzymują od nas prezenty - mówi Szustkowski. - Chodzi o to, aby zostawić coś po sobie na ziemi, a nie tylko koleiny na pustyni czy kilwater na wodzie. R-Six Team napędzany jest zatem nie tylko pasją przygody, ale także pomocy potrzebującym. Robert Szustkowski i jego zespół wciąż szukają nowych przygód. Rywalizują na lądzie i na wodzie, czy może kolejne wyzwanie to powietrze? - Ciekawy pomysł! Do tej pory tego nie rozważaliśmy - śmieje się Szustkowski - ale kto wie? Nie mówię nie!